Album wyróżnia się brzmieniem, które stanowczo rozwinęło się przez ostatnie dwa lata, zmierzając w kierunku połączenia rocka eksperymentalnego z garage rockiem. Kompozycje są żywiołowe i klimatyczne. Zniknęła delikatność cechująca wcześniejszą twórczość zespołu, zastępują ją szorstkość i mocniejsze gitary. Z drugiej strony niepozorne i krótkie "Go" (pełniące funkcję instrumentalnego intro) przez chwilę zmyślnie sugeruje klimat zbliżony do tego z wcześniejszych piosenek zespołu, bo jednak nie są to dwie zupełnie różne płyty - CocoVera często buduje swoje brzmienie nastrojem, a wstęp od początku prezentuje klimat całości.
W większości kompozycji wyróżnia się wyraźnie zaznaczony bas. Jak na eksperymentalny rock, "You're Tired" zaczyna się dość schematycznie - spokojniejsza zwrotka z melodeklamacją wokalistki i bardziej ekspresyjny, ostrzejszy, niemalże garage rockowy refren. W drugiej części utworu schemat nie powtarza się jednak, słychać śpiew, krzyk emocji. Dodatkowym atutem jest (jak zresztą na całej płycie) znakomicie brzmiąca perkusja.
"These Walls" to jeden z najlepszych momentów na płycie. Jest w nim coś bardzo przebojowego, a jednocześnie równie niepokojącego. Atmosferę tworzy repetytywne i hipnotyczne brzmienie basu i podobnie jest w singlowym "Feel Better", w którym można usłyszeć wokalistkę Le Butcherettes - Teri Gender-Bender. Wyraźnie zaznaczona linia basu i dźwięki perkusjonaliów stanowią świetne tło dla niesamowicie wyrazistych wokali.
"I Don't See Anyone I Know" stanowi najcięższy fragment płyty. Ma zbliżone brzmienie do tego, które przeważało na ostatnim albumie Le Butcherettes, czyli mocno garage rockowe z bardzo wyraźną linią basu. Do tego tekst wyraża niepokój i brak nadziei w obliczu izolacji. "Come Back" zaskakuje minimalistycznym ambientowym podkładem przewijającym się cicho w tle, a później pojawiającym się jakby znikąd ścieżką automatu perkusyjnego. Elementy te dość zgrabnie zazębiają się jednak z całością.
Więcej syntezatorów można usłyszeć w "Sky Blue", a i tak nie przeważają nad gitarami i stanowią jedynie ciekawe urozmaicenie brzmienia. Hipnotyczna linia basu w singlowym "Alcon Blue" i pełen emocji głos wokalistki tworzą specyficzną, nieco mroczną atmosferę. Garage rockowe brzmienie powraca w "Pray For Me", tym razem wsparte przez melodyjne syntezatory. Płytę zamyka utrzymane w podobnym klimacie "High Enough", a trwające niecałe pół godziny wydawnictwo pozostawia niedosyt. Chciałoby się przesłuchać więcej.
O bardzo dobrym odbiorze "All's Well That Ends" świadczy niesamowita ekspresyjność i spójność brzmienia zespołu połączone z emocjonalnym wokalem. Zdecydowana większość kompozycji ma w sobie coś wyzwalającego i stwarza bardzo specyficzną atmosferę niepokoju.
wydanie własne/2020