McCallion do niedawna współtworzyła - wraz z Adą Rook - Black Dresses i zdążyła już wydać jeden z najciekawszych albumów 2020 roku, "Peaceful As Hell". Rozstanie świetnie zapowiadającego się duetu na szczęście nie podcięło jej skrzydeł (a przynajmniej nie w zakresie odnajdywania sił do dalszego tworzenia) - nagrywa single pod własnym nazwiskiem, nagrywa gościnnie między innymi ze znakomitą Backxwash i do tego wskrzesiła Girls Rituals, pod szyldem którego wróciła do hybrydy punk rocka, lo-fi popu, pc music, avant-popu, nightcore'u i pewnie dałoby się do "Crap Shit" przypasować jeszcze kilka innych skrajnie niszowych, nie do końca określonych nurtów, ale i tak dziesięć osób na całym świecie potrafiłoby rozszyfrować ich znaczenie.
Album otwiera słodko-gorzkie wyznanie miłości z szeregiem deklaracji, w których McCallion zapewnia, że będzie dobra i niczego już nigdy nie zrobi. Kawałek nosi tytuł "Hellraiser 2", nawiązuje do tej części kultowego horroru Clive'a Barkera, której akcja z początku osadzona jest w szpitalu psychiatrycznym (aczkolwiek w teledysku wykorzystano głównie fragmenty z "Hellraiser III: Piekło na ziemi). Może to przypadek, a może faktycznie właśnie dlatego padło na tę nazwę, bo zdaje się, że przez oscylujący pomiędzy szeptem a melorecytacją głos komunikowane jest coś przeciwnego niż wypowiadane słowa (przynajmniej z początku) mogłyby sugerować. Coś z pogranicza załamania nerwowego i wyparcia rzeczywistości.
Stan McCallion wyraźniej naświetla ostatnia zwrotka i wersy: I'm feeling transcendent/I think I'm depressed/Let's just use a condom/I already fucked all your friends. To ewidentnie ta faza rozpaczy, kiedy nie ma już czym płakać i wszystko staje się obojętne. Z jednej strony trudno w obliczu tak mocnych słów (skontrastowanych z absurdalnie oderwaną od kontekstu partią dance'owego syntezatora) nie odczuć współczucia, z drugiej równie trudno nie zachwycić się precyzyjnym, nieromantyzowanym i nieprzerysowanym udokumentowaniem położenia, w którym nikt nigdy nie chciałby się znaleźć, a którego prędzej czy później doświadczyć musimy wszyscy.
Podobny nastrój towarzyszy albumowi do samego końca. Kiedy w "I Just Wanna Make The Whole Earth Smile" wokalistka do zdania z tytułu dokłada: Do you believe me?, nie sposób nie odpowiedzieć sobie w myślach: Ani trochę! McCallion potwierdza zresztą słuszność podejrzeń w późniejszych zwrotkach, co także jest cechą charakterystyczną niemal każdej z tych jedenastu piosenek - najpierw zostajemy wpuszczeni w pułapkę radosnych pozorów, a w finale bezpardonowo z nich ograbieni. Przykład najbardziej reprezentatywny to ekstremalnie przebojowe "Pixar" i domknięcie go słowami: I tried to be something but I just got killed/I tried to be something but I went to jail.
"Crap Shit" bynajmniej nie jest tytułową mierzwą, ale Devi McCallion doskonale wie, że przez wiele osób właśnie do tego zostanie sprowadzone. To muzyka kipiąca od emocji i kpiąca z gatunkowych granic. Jeżeli zasłuchiwaliście się w 100 gecs, Grimes, Oliverze Tree, Poppy albo w animecore, na pewno wszystko to natychmiast wychwycicie w twórczości Girls Rituals i przyswoicie już po pierwszym przesłuchaniu, ale jeżeli ta zrodzona w internecie i przede wszystkim w nim żyjąca estetyka do was nie przemawia, najlepiej w ogóle nie klikajcie "play".
Blacksquares/2020