Takiego krążka brakowało na rynku muzycznym od lat. Single "Bad Blood", "Fool to Love" oraz "Girlfriend" nawiązują jednocześnie do funkowego basu charakterystycznego dla wielu nagrań z katalogu wytwórni Motown, graniczących z popem wokali w stylu TLC czy do nowoczesnych, elektronicznych produkcji. Trudno właściwie zrozumieć, dlaczego cały świat nie używa tych utworów jako teł do trzymania się za ręce, przytulania na tylnych siedzeniach samochodów i kolacji przy świecach. Może nie jesteśmy już tak romantyczni, jak w czasach pierwszej popularności D'Angelo.
Wokalistka ze Wschodniego Londynu oczarowuje nie tylko delikatnym, niewinnym głosem przypominającego młodego Michaela Jacksona z początków działalności Jackson 5, ale także osobistymi tekstami i wycofaną, skromną postawą w mediach społecznościowych. Długo śpiewała w chórkach (u między innymi Kwabsa czy Jarvisa Cockera), zanim odważyła się stanąć na środku sceny, ale kiedy już poczyniła ten krok, nie musiała nawet walczyć o miejsce na pierwszym planie. Jej brzmienie i pomysły w naturalny sposób sprawiły, że trudno oderwać uwagę od czegoś tak oryginalnego, choć wyrastającego na bazie jednego z najstarszych gatunków muzycznych.
Osiemnaście ścieżek, pięćdziesiąt trzy minuty i ani jednej zmarnowanej - Nao dołożyła wszelkich starań, aby jej przywitanie ze światem stało się doznaniem, którego nie będzie można łatwo zapomnieć. Z jednej strony jestem przekonany, że gdyby tylko trochę się postarała, mogłaby zgarnąć kontrakt z dużą wytwórnią i dręczyć nas na Esce czy w MTV. Z drugiej wcale nie życzę jej sukcesu na taką skalę i wolałbym widzieć ją jako "gwiazdę" niszowych festiwali, na których wciąż najważniejsza jest muzyka.
Little Tokyo Recordings/2016