Jazz i kosmos mają ze sobą więcej wspólnego, niż możecie podejrzewać. Sztandarowy przykład to "Space Jazz" - pierwsza w historii ścieżka dźwiękowa napisana do powieści, a autorem i jednego, i drugiego był L. Ron Hubbard.
Dalej mamy Sun Ra i chociażby "Space Is The Place"; całą twórczość zespołu Return to Forever Chicka Corei; Mahavishnu Orchestra i "Celestial Terrestrial Commuters"; Ornette Coleman & Prime Time i "Space Church"; japońską artystkę Yoko Kano i stworzony na potrzeby animowanej space opery "Cowboy Bebop" big band Seatbelts. Mało tego, Matthew Shipp określił swój fortepian jako "rakietę, na której pokład można zabrać dźwięk i generować częstotliwości w górę kosmicznego leju". Kosmos w tych przypadkach jest czymś niewiadomym, wymarzonym, inspirującym i odległym. Przypadek The Comet Is Coming jest jednak inny. Jak wskazuje nazwa zespołu, mamy do czynienia z muzyką zstępującą na ziemski padół, a nie sięgającą w przestworza.
Za tym transgalaktycznym zespołem stoją trzy postacie, które już niejednokrotnie manifestowały swoją wielkość. Perkusista Maxwell Hallett oraz syntezatorowy geniusz Dan Leavers (vel Danalogue) to autorzy trudnego do sklasyfikowana projektu Soccer96. Na ubiegłorocznym "As Above So Below" utarli nosa każdemu, kto przekonywał, że nie da się już niczego nowego powiedzieć za pomocą instrumentów i wykreowali połączenie dźwięków jednocześnie dziwacznych oraz melodyjnych. Jedynym, czego im zabrakło był głos lidera zdolnego do wzbogacenia wyjątkowych rytmów o klarowny kierunek oraz charyzmę. W The Comet Is Coming kimś takim stał się Shabaka Hutchings, jeden z najciekawszych saksofonistów i klarnecistów młodego pokolenia, którego miałem przyjemność zobaczyć na żywo w 2015 roku wraz z zespołem Sons Of Kemet podczas festiwalu Jazz Jantar. Aktualnie to jeden z najaktywniejszych brytyjskich jazzmanów, a w dodatku przemienia w złoto wszystko, czego się tknie. "Channel The Spirits" jest natomiast w moim odczuciu jego najbardziej porywającym pomysłem.
Po krótkim wprowadzeniu umieszczono dwa definiujące styl albumu utwory. "Space Carnival" zaczyna się od niewinnego, prostego rytmu o ściśle jazzowym zabarwieniu, ale po około minucie Danalogue wprowadza gęsty bas kompletnie odmieniający charakter kompozycji. To krótki, taneczny utwór, ale nie ma w sobie ani krzty prostoty, o jaką można by go podejrzewać po takim opisie. Z jednej strony czuć w nim coś pierwotnego, z drugiej wyraźnie nie jest to sięganie do korzeni zapuszczonych na planecie Ziemia. "Journey Through The Asteroid Belt" to spokojniejszy kawałek, w którym Hutchings korzysta z tłumika. To zaskakujące, jak bardzo jego oszczędna, wręcz typowa dla gatunku partia pasuje do syntezatorowych hałasów rodem z filmu science-fiction oraz zadziornej perkusji, a jednocześnie nie jest zaledwie dodatkiem - wciąż bryluje na pierwszym planie. Słowem najlepiej opisującym główny składnik twórczości The Comet Is Coming jest trudny do przetłumaczenia na język polski groove. To właśnie za sprawą tego specyficznego pulsu przybycie komety należy traktować jak święto, a nie zagrożenie.
Na "Channel The Spirits" nie zawarto wielu wirtuozerskich popisów, jest natomiast coś istotniejszego - wyjątkowy pomysł, a przejaw wizjonerstwa jest znacznie cenniejszy od kolejnej skomplikowanej solówki.
Leaf/2016