Chociaż muzyka Haggard Cat jest ekstremalnie przebojowa (czego tegoroczny album, "Common Sense Holiday", jest najlepszym dowodem) i nie trudno sobie wyobrazić, jak podbija listy przebojów, duetowi przyświecają buntownicze ideały oraz podejście DIY. Wyrazem tego jest chociażby teledysk do utworu "European Hardware", na potrzeby którego Reynolds i Marsh przygotowali swoisty performance - zostali zamknięci w maleńkim, stworzonym specjalnie na tę okazję pomieszczeniu z betonu, w którym spędzili całą dobę, a celem było pokazanie, z jak wielkimi trudnościami mierzyć się będą koncertujące zespoły po Brexicie.
Rozmowa z Soundrive (Matt Reynolds - wokal, gitara)
Nie byłbym muzykiem, gdybym nie był naśladowcą. Rodzice mojego najlepszego kumpla z liceum kupili mu gitarę elektryczną i pamiętam, że myślałem o niej jak o najfajniejszym przedmiocie na świecie. Robiłem wszystko, żeby zdobyć podobną. Później założyliśmy razem zespół, mieliśmy z trzynaście lat i od tego czasu nic już nie było takie same.
Zanim zostałem muzykiem, byłem dzieckiem! A w związku z tym interesowałem się po trochu wszystkim. Wydaje mi się, że szczególnie zaciekawił mnie tenis, co ciągnęło się za mną odrobinę dłużej niż inne fascynacje. Poznałem zwycięzcę Wimbledonu i Wielkiego Szlemu, Pata Casha, kiedy byłem na trasie w zeszłym roku i był znakomity.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to... Domyślam się, że kilka osób będzie teraz przewracać oczami, ale była to Metallica. Miałem - i poniekąd dalej mam - obsesję na punkcie cholernej Metaliki!
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to miażdżąco ciężki nowy album Ohhms - "Close". Bardzo wciągnąłem się też w nowy krążek Protomartyr, "Ultimate Success Today" i nowy singiel Metz, "A Boat to Drown In", przy którym cały czas chcę skakać jak szaleniec. "Run the Jewels 4" też jest świetne.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to... trudne, czy psiarze też się liczą? Myślę, że powinni, a w takim przypadku wybieram B.S. Johnsona, który był pisarzem eksperymentalnym, a szczyt jego aktywności to lata 60. Najbardziej znany był z poszukiwań związanych z formą, odmawiał dostosowania się do ograniczeń związanych z umieszczaniem słów na papierze. Jedną ze swoich najbardziej znanych książek wydał w taki sposób, że każda kartka była osobno włożona do pudełka i to czytelnik decydował, w jakiej kolejności będzie po nie sięgał oraz zapoznawał się z powieścią. Zawsze uważałem, że to fajny pomysł.
We współczesnej muzyce najbardziej lubię innowacyjność. Uważam, że właśnie teraz kilku niezwykle pomysłowych artystów odmienia oblicze muzyki. Poleganie na wcześniej wypracowanych schematach jest w porządku, ale w świecie, w którym technologia niemal nigdy nie zatrzymuje się, zespoły, które rozwijają się wraz z nią, przekraczają granice i szukają nowych sposobów tworzenia muzyki, zawsze robią na mnie wielkie wrażenie.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię lenistwa w komponowaniu. Myślę, że w związku z tym, jak szybko muzyka może być obecnie prezentowana przed światem, a następnie konsumowana dzięki platformom streamingowym, często ma charakter "strumienia świadomości", co nie zawsze jest pozytywnym zjawiskiem. Niektórzy artyści wpadają w pułapkę dodawania do sieci wszystkiego i obojętnie czego, bez pracowania nad tym, co w konsekwencji prowadzi do udostępniania wielu kawałków, które brzmią tak, jakby skomponowano je na zasadzie kopiuj/wklej.
Najbardziej w koncertach lubię dzielenie się namacalnie odczuwalną energią z tłumem, który na każdym występie jest niepowtarzalny. Po prostu nie ma sposobu, żeby odtworzyć to uczucie. Niemal niemożliwe jest także opisanie go i bardzo mi tego teraz brakuje! Brakuje mi też pakowania wszystkich tych gratów po koncercie.
Nasza muzyka jest porównywana do Queens of the Stone Age - to się zdarza dość często i nie mam nic przeciwko temu, bo uwielbiam ich, ale mam wrażenie, że to nieco leniwe skojarzenie. Może pasuje to do groove'u w jednej czy dwóch piosenkach, ale zwłaszcza na ostatnim albumie pod tą powierzchowną warstwą bulgocze tak wiele inspiracji, że moim zdaniem sporo można przegapić, kiedy sprowadza się nasze brzmienie do czegoś, co przypomina Queens of the Stone Age. Od Beastie Boys po Timber Timbre - zmieściliśmy wiele w tych czterdziestu minutach z "Common Sense Holiday".
Gdybym mógł sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to najprawdopodobniej "Wish You Were Here" Pink Floyd. Długo myślałem, który singiel Pink Floyd wybrać, ale "Wish You Were Here" trudno się oprzeć. Tekst i zwroty fraz są tak piękne, że za każdym razem, kiedy to słyszę, nie mogę powstrzymać się przed śpiewaniem.
Gdybym mógł zadać mojemu ulubionemu artyście jedno pytanie, zapytałbym, co go inspiruje albo kiedy najczęściej czuje się zainspirowany. Przede wszystkim dlatego, bo sam najczęściej jestem zainspirowany pod prysznicem, kiedy biegam albo kiedy prowadzę auto. Albo kiedy wykonuję jakąkolwiek inną czynność, która nie pozwala mi na spisanie pomysłów. Chciałbym wiedzieć, czy ktoś inny też ma taki problem, czy tylko mój mózg trolluje mnie w ten sposób.
Największa mądrość, jaką w życiu usłyszałem to: istnieją tylko dwa scenariusze życia - sprowadzają się do tego, co możesz kontrolować i do tego, na co nie masz wpływu. Oczywiście w sytuacji, kiedy nie masz kontroli, nie możesz niczego zrobić, więc niczym, co podchodzi pod tę kategorię nie warto się martwić. Jeżeli chodzi z kolei o to, nad czym możesz mieć kontrolę, to w sposób fizyczny wpływasz tylko na swoje działania i reakcje na odczucia. Wszystko inne także nie warte jest zamartwiania się, bo nie możesz niczego z tym zrobić. Kiedy czuję się zestresowany, ta myśl zawsze mnie uspakaja.
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mógł robić coś, co robiłem w dzieciństwie, byłby to wskakiwanie do jednej z tych miękkich przestrzeni do zabaw. Chyba tego najbardziej mi brakuje z mojego dzieciństwa - po prostu pofolgowania sobie w jednym z takich miejsc, przebrnięcia przez cały tor, a później wskoczenia do basenu pełnego piłeczek. Chciałbym, żeby społeczeństwo akceptowało takie zachowanie u dorosłych.
Gdybym mógł zakończyć jeden spór, który dzieli ludzi, byłyby to... W dzisiejszym świecie, a zwłaszcza w 2020 roku, dzieje się bardzo wiele, ale w tej chwili powiedziałbym: Zakładajcie te cholerne maseczki! Dyskutowanie na temat ich skuteczności w trakcie pandemii to niedorzeczność, a chciałbym wrócić na trasę jak najszybciej. Zakładajcie je i zamknijcie się!
Polska kojarzy mi się z dobrze spędzonym czasem z przyjaciółmi. Na pierwszej trasie, w jaką kiedykolwiek pojechałem byłem w Polsce - ominąłem cały tydzień egzaminów na uniwersytecie, żeby tu trafić - i po dziś dzień jeżdżenie po wsiach w te i z powrotem przez wiele godzin, w poobijanym, starym samochodzie wypchanym po dach naszym sprzętem, a zaraz później niesamowita impreza, czyli polski koncert, pozostają jednym z najlepszych czasów w moim życiu.