Mieliśmy kiedyś w Trójmieście świetne zespoły tworzące w duchu pierwszej fali punk rocka. The Damrockers czy Bilety Do Kontroli (mimo że w ich repertuarze znajdował się kawałek o tytule "Nie Jesteśmy Kapelą '77") nagrywali solidne albumy i grali jeszcze lepsze koncerty, na które przychodziła przyzwoita liczba fanów, a już pożegnanie Biletów podczas imprezy reklamowanej jako "ostatni koncert najgorszej kapeli w historii Trójmiasta" było jednym z najdzikszych wydarzeń, jakie te trzy miasta widziały. Dlaczego nastąpiło gwałtowne wymarcie? Trudno jednoznacznie stwierdzić, niemniej "wyostrzanie" się gatunku jest trendem wyraźnym na całym globie. Cięższe riffy, poważniejsze teksty, minimum formy i maksimum treści - daleki jestem od krytykowania tych zmian, jednak równowaga nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a Super Potwór ma szanse ją przywrócić.
Porównanie do Misfits jest nieuniknione (zwłaszcza z okresu, kiedy przed mikrofonem stał Michale Graves) chociażby ze względu na tematykę tekstów. "Żywe Trupy", "Martwe Zło", a nawet wychodzące poza klasykę lat 80. i wcześniejszych "Nieudane Egzorcyzmy Emily Rose" - tych kilka tytułów wystarczy, aby precyzyjnie określić treść "Bistro Makabry" jeszcze przed jej przesłuchaniem. Odniesienia do popkultury - ze szczególnym uwzględnieniem horroru - sprawiają, że włączenie albumu przypomina uruchomienie wysłużonej kasety magnetowidowej przepełnionej komediową przemocą, kiczowatą miłością i nadnaturalnymi stworzeniami. W obydwu przypadkach konieczne jest posiadanie specyficznej wrażliwości. Bez niej trudno docenić to, co z założenia jest złe... Tak złe, że aż dobre.
Może się wydawać, że napisanie tekstu z perspektywy Asha Williamsa albo przywoływanie Żukosoczka to tandeta i grafomaństwo, ale zapewniam was, że piosenka o dwóch jaskiniowcach, którzy nie potrafią rozpalić ognia ("Quest For Fire" Iron Maiden) w niczym jej nie przewyższa. To zero-jedynkowy wybór - albo kupujecie proste granie w metrum 4/4 nieskalane choćby jedną solówką, ale za to kipiące od energii, albo odrzucacie tę skrajnie minimalistyczną formę rocka. Nie będę nikogo przekonywać, że na "Bistro Makabrze" znajduje się choćby krzta oryginalności, ale przecież nie po to włącza się takie albumy. W swojej klasie, w punk rocku 77, pomorski potwór (w końcu potwory zawsze wyłaniają się z wodnych głębin) jest jedną z ciekawszych kapel w Polsce i jeżeli wciąż słuchacie Sex Pistols albo The Vibrators, to powinniście dać im szansę.
wydanie własne/2016