Jeżeli okładka okaże się jednak zbyt słabą próbą namowy do sięgnięcia po ten album, to może zadziała geografia - duet pochodzi z Wielkiej Brytanii i jest doskonale znany na londyńskiej scenie, czyli jednym z najbardziej otwartych i nieobliczalnych miejsc we współczesnym jazzie.
Obydwaj muzycy przed nagraniem pierwszego wspólnego albumu przez lata zbierali doświadczenie - saksofonista Zhenya Strigalev u boku między innymi Ambrose'a Akinmusire'a, Williama Parkera czy Erica Harlanda; perkusista Jamie Murray chociażby z członkami Sun Ra Arkestra. Trzecią osobą, która odcisnęła piętno na albumie jest producent Tim Lefebvre (udzielający się również na elektrycznym basie), współpracownik Davida Bowiego (nagrywał z nim "Blackstar"), Elvisa Costello, Empire of the Sun i szeregu innych artystów i artystek. Fundamenty "Disrespectful" są więc stabilne, a skonstruowany na nich monument zapiera dech w piersiach.
Nerwowy początek "Displacement A" to powitalny popis duetu założycieli z pogrywającym w tle Lefebvrem. Nie ma przez te dwie i pół minuty jeszcze solówek, a raczej przechwalanie się perfekcyjnym zgraniem w trudnym, połamanym rytmie. Chwilę później następuje przekształcenie w niepokojący, ale łagodniejszy fragment napędzany przez delikatne uderzenia w obręcz werbla i kopułę ride'a oraz saksofonowe crescendo. Z czasem bas przybiera coraz bardziej dominującą rolę, Strigalev odgrywa pierwsze solo, Murray zalicza partie, których nie powstydziłoby się NoMeansNo (z którym elektryczny bas wzbudza dodatkowe skojarzenia), ale gdzieś tam już przebijają się dziwne, trudne do zidentyfikowania dźwięki i wtedy następuje szósta minuta, od której oblicze "Disrespectful" całkowicie zostaje odmienione.
Nawet wcześniej JZ Replacement zdążyło pokazać się od na tyle korzystnej strony, że trudno byłoby sobie odmówić kolejnych godzin spędzonych z ich debiutem, ale kiedy do gry włączają się element elektroniczny, dodatkowe perkusjonalia i pogłosy, saksofon altowy zawodzący w tle niczym zjawa, a w końcówce syntetyczny rytm staje się chwytliwy i przebojowy, nagle okazuje się, że "Disrespectful" to huragan świeżości, a pomysłowością duetu/tria można się niemal zadławić z wrażenia.
W każdym z kolejnych sześciu utworów czeka równie wiele zaskoczeń, czasami bardziej improwizowanych, kiedy indziej skomponowanych i zawsze tak wysoce energetycznych, że koncerty JZ Replacement na krzesłach muszą być dla siedzących istną torturą. Jak to często we współczesnym brytyjskim jazzie bywa, z jednej strony są tutaj wyzwania dla osłuchanych odbiorców, którzy nie znoszą banału, z drugiej nie jest gęsto od zadawania szyku technicznymi umiejętnościami, które mogłyby przytłoczyć osobę zasłuchaną w Sons of Kemet czy nawet w dość prostej, ale wpadającej w ucho muzyce Kamasiego Washingtona.
"Disrespectful" to nieprzewidywalny album, do którego można wracać miesiącami. Nie jestem pewien, czy można go nazwać free jazzowym - często przybiera bardzo regularne, na przykład bebopowe kształty - ale jestem pewien, że kipi od zaraźliwych emocji i jak raz chwyci, to długo pozostaniecie pod jego wpływem.
Warto przy okazji zapoznać się z rosyjską wytwórnią Rainy Days, której katalog jest jeszcze skromny, ale zawiera wyłącznie odważny, postępowy jazz i właściwie nie ma słabych punktów.
Rainy Days/2020