W publikacji Łukasza Jędrzejczaka zatytułowanej "O powstawaniu doznań mistycznych" można przeczytać: Doświadczenie mistyczne już definicyjnie jest uwarunkowane faktem zaistnienia w ciele czegoś, co ze względu na nietypowość uznawano zazwyczaj za przejaw rzeczy niezrozumiałych przy możliwościach poznawczych i werbalnych podmiotu. Po przesłuchaniu "Unashamed" w ciałach osób usytuowanych przed głośnikami również mogą zaistnieć nietypowe, niezrozumiałe odczucia, mimo że nie dobiegnie ich żaden dźwięk, jakiego wcześnie już by nie słyszały.
Nawiązywanie do mistycyzmu w oczywisty sposób może kojarzyć się z nastrojową, wyciszającą muzyką, neofolkiem, trip-hopem albo kompozycjami na fortepian solo, ale nawet namiastki któregokolwiek z nich nie znajdziecie w twórczości Glorious, zespołu współtworzonego przez osoby zaangażowane także w Employed To Serve i Renounced, co musi oznaczać bliskie związki z hardcore punkiem. Tajemniczość wywoływanych doznań nie wiąże się z estetyką, dotyczy raczej zagadkowej umiejętności zafascynowania czymś, co doskonale znamy - starym, dobrym, wysokoenergetycznym rock'n'rollem. Żadnych udziwnień, bezdyskusyjnie "to wszystko już było", a jednak brzmi świeżo i gniewnie jakby rok 1977 nastał dopiero teraz.
Kiedy już się ochłonie i przystąpi do analizy neuromistycznych wrażeń, składniki decydujące o odbiorze Glorious można zidentyfikować bardzo szybko. Za przykład niech posłuży utwór tytułowy, gdzie ładna melodia i podrywający z siedzenia groove przypominają materiał ze szkolnych lekcji rytmiki, który po kilku powtórzeniach wraca w prześladujących wspomnieniach już do końca naszych dni. To siła prostoty, ale nie prostactwa, a w połączeniu z kipiącym od emocji głosem Justine Jones (wykrzykującym między innymi takie wersy: Jak udaje ci się dźwigać całą tę nienawiść? Połamiesz sobie kości pod jej ciężarem) powstała EP-ka intensywnie angażująca zarówno formą, jak i treścią.
Ze zbliżonych elementów skonstruowane są cztery pozostałe kawałki, w tym zaskakująco dobrze zakamuflowane "I Don't Wanna Be Me" Type O Negative, które jako utwór zapożyczony z cudzego repertuaru zdradzają tylko wyraźnie bardziej rozbudowane partie gitary prowadzącej (zwłaszcza solówka w końcówce). A nawet można by się pokusić o rozszyfrowywanie okładki "Unashamed" jako hieroglificznego zapisu schematu tych konstrukcji - brzmienie jak cios toporem prosto w mózg; zamknięcie całości w zaledwie kwadransie, który chce się jednak zapętlać tak namiętnie, że czas zdaje się rozpływać w pozbawioną znaczenia papkę; urokliwa melodyjność; teksty zachęcające do przerwania pętających nas łańcuchów... To wszystko tam jest.
Zespołów z jedynie kilku ostatnich lat, do których można by przyrównywać Glorious jest mnóstwo. High Tension, Brutus, Gouge Away, Super Unison, C.H.E.W., No Right, Redwoods - każdy z nich ma wiele cech wspólnych, każdy to mocny dowód na to, że kobiet w hardcore punku jest coraz więcej i każdy mimo zbieżności, ma własną tożsamość. Wynika to między innymi z tego prostego powodu, że chociaż przynależność gatunkowa wydaje się oczywista, nikomu w tych kapelach nie przyświeca czołobitna idea odhaczania wszystkich obowiązkowych punktów i potrzeba wpasowania się do konwencji. To punk w pełnym tego słowa znaczeniu - wolny i nieokiełznany, prosty i bezpośredni. Glorious nie tylko zasługuje na uwagę, oni wręcz żądają jej.
Church Road/2020