Billy grywała w przeróżnych zespołach od szesnastego roku życia, ale solową działalność rozpoczęła dopiero w ubiegłym roku i najbardziej naturalnym krokiem było dla niej sięgnięcie po muzykę lo-fi, którą mogłaby tworzyć w zaciszu własnej sypialni.
Na debiutanckim albumie wyjściowy materiał został oszlifowany przez dwóch producentów - Geoffa Barrowa (członka Portishead) oraz Stuarta Matthewsa (współpracownika między innymi Beak> czy Crippled Black Phoenix), a całość miała ukazać się w maju nakładem Invada Records. Pandemia pokrzyżowała plany i obecnie premierę przesunięto na jeszcze nieujawniony termin. Billy planuje także serię europejskich koncertów, póki co wyłącznie w towarzystwie laptopa, ale z czasem zamierza wzbogacić sceniczne brzmienie o akustyczną perkusję, a być może także inne instrumenty.
Rozmowa z Soundrive
Nie byłabym muzykiem, gdyby nie mój tata, również muzyk, który uczył w moim liceum i zawsze miał pełno instrumentów i innego sprzętu porozrzucanych po całym domu.
Zanim zostałam muzykiem, byłam kelnerką, pracowałam w handlu, w supermarkecie, zawsze poza muzyką, miałam jakieś dziwne dodatkowe zajęcia. Cokolwiek akurat mogłam znaleźć. Tak naprawdę tylko muzyka była stała w moim życiu.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to americana i northern soul. Były dla mnie wtedy bardzo ważne.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to nowe albumy Run the Jewels i Sleaford Mods.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to Keith Harring, uwielbiam jego prace, i Emma Portner - patrzenie na nią w ruchu i w tańcu sprawia mi duża przyjemność.
We współczesnej muzyce najbardziej lubię błędy.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię perfekcjonizmu.
Najbardziej w koncertach lubię to, jak nerwowość może być przemieniona w energię, a napływu dopaminy nie da się porównać z czymkolwiek innym.
Moja muzyka jest porównywana do Kate Tempest, Marka E. Smitha, Sleaford Mods, Patti Smith, Madonny [śmiech]. Delikatnie mówiąc, jest to bardzo zróżnicowane.
Gdybym mogła sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to prawdopodobnie "Golden Brown" The Stranglers.
Gdybym mogła zadać mojemu ulubionemu artyście jedno pytanie, zapytałbym, czy lubi swoją pracę.
Największa mądrość, jaką w życiu usłyszałam to: Sposób, w jaki postrzegają cię inni nie ma nic wspólnego z tym, kim naprawdę jesteś, a także: Zaufaj swoim przeczuciom.
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mogła robić coś, co robiłam w dzieciństwie, poszłabym do jednego z tych zadaszonych placów zabaw z wielkimi zjeżdżalniami i basenami z piłeczkami [śmiech].
Gdybym mogła zakończyć jeden spór, który dzieli ludzi, byłoby to... Więcej nas łączy niż dzieli. Z każdym można odnaleźć wspólną płaszczyznę, jeżeli potrafi się z uwagą słuchać.
Polska kojarzy mi się z dobrym chlebem!