Napisać o zespole grającym instrumentalną, mocno zabarwioną emocjami muzykę, że jego brzmienie przypomina ścieżkę dźwiękową do nieistniejącego filmu to sięgnięcie po banał równie wyświechtany, co "rockowy pazur", ale faktycznie paryski zespół potrafi za pomocą dźwięków przywoływać obrazy i przenosić do fikcyjnych światów. Tegoroczny materiał WuW ("Rétablir L’Eternité") to kolejny krok naprzód i kolejny dowód na to, że da się jeszcze w tej estetyce stworzyć coś ciekawego.
Rozmowa z Soundrive (Guillaume Colin, gitara, bas, klawisze perkusja)
Nie byłbym muzykiem, gdyby nasi - mój brat Benjamin to druga połowa zespołu - rodzice nie zapisali nas do szkoły muzycznej, kiedy byliśmy dzieciakami.
Zanim zostałem muzykiem, byłem studentem w szkole muzycznej, gdzie zajmowałem się klasyczną perkusją. Obydwaj kształciliśmy się w tym kierunku przez ponad dziesięć lat. WuW nie jest naszą główną działalnością, nie utrzymujemy się z zespołu, ale można powiedzieć, że jest to nasz zawód. Benjamin jest profesjonalnym perkusistą i inżynierem dźwięku.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to Pink Floyd i The Beatles.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to Ulcerate, Gatecreeper, Huntsmen, Regarde Les Hommes Tomber.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to Pierre Soulages [francuski malarz i grafik], Pieter Bruegel, Victor Hugo i Albrecht Dürer [niemiecki malarz, grafik, rysownik i teoretyk sztuki].
We współczesnej muzyce najbardziej lubię eksperymentowanie, poszukiwania, nowe sposoby działania...
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię prostego popu. Vocoder też nie jest czymś dobrym.
Najbardziej w koncertach lubię poczucie wspólnoty pomiędzy członkami zespołu, które prowadzi do zapomnienia się w czasie i zapomnienia o wszystkim dokoła. Dzięki wszechobecnej muzyce, nic innego wtedy nie istnieje. Nie za każdym razem udaje się osiągnąć taki stan, to pewnego rodzaju alchemia i ciągłe poszukiwanie.
Nasza muzyka jest porównywana do ścieżki dźwiękowej z końca świata, soundtracku do dystopijnego filmu. Tego rodzaju porównania często padają w recenzjach naszych albumów.
Gdybym mógł sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to "Echoes" Pink Floyd albo "Starless" King Crimson.
Gdybym mógł zadać mojemu ulubionemu artyście jedno pytanie, zapytałbym, czego chciałbyś się napić? [śmiech]. Właściwie nigdy nie byłem niczyim fanem. Mam dużo szacunku czy nawet uwielbienia dla wielu artystycznych dzieł, ale nie czczę stojących za nimi ludzi. Byłbym naprawdę zawstydzony, gdybym spotkał Paula McCartney'a, Davida Gilmoura, Jamesa Hetfielda, Neila Younga albo Roberta Frippa, bo obawiam się, że nie miałbym do nich żadnego ciekawego pytania [śmiech].
Największa mądrość, jaką w życiu usłyszałem to: Bądź i pozostań pokorny.
Gdybym w dorosłym życiu wciąż mógł robić coś, co robiłem w dzieciństwie, byłoby to... Na szczęście miałem bardzo szczęśliwe dzieciństwo, więc po prostu chciałbym odtworzyć całą tę beztroskę.
Gdybym mógł zakończyć jeden spór, który dzieli ludzi, byłoby to... Nie czuję się politycznym liderem czy zbawcą, ale najbardziej martwią mnie ubóstwo i to, że jedna dziesiąta procentu ludzkości jest w posiadaniu dziewięćdziesięciu dziewięciu procent dobór, a także sposób, w jaki traktujemy nasze środowisko naturalne.
Polska kojarzy mi się z dziewczyną, z którą spotykałem się ponad dziesięć lat temu. Mieszkała w Krakowie i często tam przylatywałem, to piękne miasto. Jej babcia gotowała niesamowity bigos i zawsze wracałem do Francji z kilkoma dobrze zapakowanymi słoikami w bagażu.
fot. Brian Ravaux