Schizma u schyłku 2017 roku wydała dość dobrze przyjętą EP-kę "O nas", którą w marcu 2020 gdańskie Hidden Beauty Records wznowiło na winylu. Z tej okazji zdecydowałem się spojrzeć w tył i przypomnieć sobie ten materiał.
"O nas" ma najważniejszą cechę wspólną wszystkich wydawnictw Schizmy - jest cholernie wściekłą muzyką. Jednocześnie jest to troszeczkę krok wstecz względem wydanego już dekadę temu "Whatever it Takes, Whatever it Wrecks", ale mając na myśli krok wstecz, odnoszę się do stylistyki, nie do jakości. Ponownie bydgoszczanie grają czysty, niczym nie skalany odpowiednik nowojorskiego hardcore'u, puszczając delikatne eksperymenty i próby odnalezienia nowego sposobu grania w niepamięć. Ta EP-ka to po prostu Schizma, mamy tutaj wszystkie elementy, które sprawiły, że ten zespół zdobył dużą popularność. Aż chce się pokusić o teorię, że sam tytuł wydawnictwa jest leciutkim uśmiechem w kierunku słuchaczy, bo gdybym chciał komuś całkowicie niezaznajomionemu z tematem odpowiedzieć na pytanie, czym jest Schizma, to najpewniej użyłbym właśnie utworów z "O nas".
Od samego początku uderzają świetnie brzmiące, tnące gitary oraz doskonale pracująca perkusja z lekko puszkowatym werblem. Jest ciężko i wściekle, a przy zwolnieniach ciężar przytłacza niczym walące się niebo. Świetną robotę wykonał też Leszek, którego bas dopełnia całości, zwłaszcza w "Nie Daj Się" (nota bene najlepszy numer z całego wydawnictwa). Znakomita produkcja oraz niestarzejący się nic a nic wokal Pestki to z kolei wisienka na torcie. Schizma to hardcore na najwyższym poziomie, który obecnie może lekką ręką stawać w szranki z takimi tuzami, jak Madball. Cztery numery z "O nas" jasno pokazują, że niektóre zespoły są po prostu odporne na ząb czasu, a polska scena hardcore'owa, choć nie tak duża jak metalowa, wciąż ma coś do powiedzenia.
Hidden Beauty wysoko zawiesiło poprzeczkę przy produkcji winyla - "O nas" wytłoczono na dwunastu calach, a następnie wsadzona wraz z wkładką w ładnie zaprojektowany gatefold. Samo wytłoczenie tego materiału na czarnym placku zrobiło mu bardzo dobrze, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dość mocno pokręcono gałkami w studiu, żeby przygotowując analogowy master, poprawić też niewielkie niedociągnięcia. Oczywiście wybór nośnika zrobił samemu materiałowi przysługę, brzmi teraz lepiej niż uprzednio.
Jestem zmuszony troszeczkę pomarudzić. "O nas" wydane jest na dwunastce, ale wytłoczona została tylko jedna strona płyty, na drugiej, całkowicie gładkiej przedrukowano jedną z dwóch (złote słońce lub srebrny księżyc) grafik. Wygląda to absolutnie wspaniale i zaskakująco, a z drugiej strony budzi we mnie mieszane uczucia. Schizma automatycznie wskoczyła na listę najładniejszych płyt winylowych w mojej kolekcji, może rywalizować tylko i wyłącznie z "Biermacht" Wehrmacht w wydaniu F.O.A.D. Records, ale boli to, że jedną stronę płyty wykorzystano tylko i wyłącznie na grafikę, przez co mamy dwunastocalowy winyl tylko i wyłącznie z czterema kawałkami po jednej stronie. Jestem fanem EP-ek i krótkich wydawnictw, nie wiem jednak, czy kupując pełnowymiarowy i pełnopłatny winyl chciałbym, żeby jedna jego strona była czysta. Wygląda to zabójczo, ale czy w epoce coraz większej popularności picture-disców wytłoczenie tylko połowy płyty jest dobrym pomysłem?
Pomijając leciutkie smęcenie, mamy tutaj do czynienia z naprawdę dobrym wydawnictwem. "O nas" z winyla brzmi jeszcze ciężej, tym bardziej, że umieszczono tutaj bardzo dobre numery. Schizma jest jak bajkowy Piotruś Pan - uporczywie nie chce się zestarzeć i dorosnąć, choć żaden z zespół dookoła podobnej odporności nie przejawia. Wciąż płonie w niej młodzieńczy ogień.
Hidden Beauty/2020