Mrożący krew w żyłach klimat rodem z filmowego dreszczowca, przeszywające zgrzyty i jęki, hipnotyczne pulsowanie - taki poziom doznań ekstremalnych to dawka zdecydowanie nie dla każdego i nie na każdą okazję. Jeśli masz ochotę zrelaksować się przy delikatnych dźwiękach, odpłynąć w sen po długim i ciężkim dniu, nawet nie próbuj włączać tej płyty. Jeśli natomiast masz ochotę na odrobinę ryzyka i eksperymentów, zdecydowanie będzie to właściwy wybór.
Album rozpoczyna się bezkompromisowo - od transowo-hałaśliwej porcji tanecznej energii. Dobiegający niczym z otchłani charczący szept w połączeniu z transową elektroniką i zapętlonymi wokalizami buduje klimat niezwykły, wymagający kilku podejść, by w pełni docenić artystyczny kunszt jego twórców.
W "Immersion Dispersal" dominuje szaleńczy krzyk. Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę, nie odpuszczając do końca albumu. Wokal w początku "The Ocean of Mercy" przywodzi na myśl dokonania Heilung, a klawiszowa melodia płynie tajemniczo i niespodziewanie lekko, hipnotyzując i usypiając czujność. Później do tych niepokojących dźwięków dołącza głęboki, czysty wokal Kristin.
"Violent Rain" ponownie atakuje mrocznym, transowym pulsowaniem i chóralnym śpiewem. Ciekawym dopełnieniem są tutaj delikatne fortepianowe partie w drugiej części kompozycji. Grozą wieje w "Drunk on Marrow", z wwiercającym się w umysł, zgrzytliwym, zapętlonym rytmem. Lepiej nie słuchać tego utworu w całkowitej ciemności, podobnie jak kolejnego "Miles of Chain" - mogą doprowadzić swoją intensywnością niemal do obłędu.
Przedostatni "Whom The Devil Long Sought To Strangle" drąży w podświadomości tunele, nasilając doznania wywołane poprzednimi kompozycjami. Następuje destrukcja całkowita, co nie znaczy, że jest to stan niepożądany. To po prostu bardzo emocjonalna, bezkompromisowa sztuka pozostawiająca w umyśle trwały ślad, którą trzeba odbierać w bezpiecznych warunkach.
"Grave of a Dog" brzmi właśnie tak, jak wskazuje tytuł, ma za zadanie opisać proces wewnętrznej walki z emocjami, ludzką naturą, siłami wpływającymi na nasze postrzeganie świata. Finał tej historii nie jest wesoły - zmagania z myślami i odczuciami są niesamowicie wyczerpujące i u każdego kończą się tak samo, niezależnie od tego, jak długo trwają. Jasne jest przecież, że ostatecznie zostaniemy pokonani przez śmierć i dopiero wtedy pozbędziemy się lęków. Świetnie podkreśla to ostatnia kompozycja na albumie - na swój sposób eteryczna i nostalgiczna "Love Is Dead, All Love Is Dead", oparta na delikatnych pulsach elektroniki i melodii prowadzonej przez głos Hayter. To fantastyczne ukojenie po intensywnych doznaniach zawartych w poprzednich utworach.
Thrill Jockey/2020