Podczas odsłuchiwania ich nagrań od razu da się wychwycić niezwykły vibe. Muzycy VS Colour mają umiejętność kreowania świetnej atmosfery balansującej na granicy senności i taneczności, a z płyty na płytę (wydali do tej pory dwie - "9-9-D9" w 2015 roku i cztery lata później "Entitled") wychodzi im to coraz lepiej. Od razu można zauważyć, że ma się do czynienia z profesjonalistami, którzy w piękny sposób bawią się brzmieniem, świadomie wykorzystując wszelkie dobrodziejstwa techniczne, na jakie mogą sobie pozwolić w ramach obranej przez siebie muzycznej drogi. Brzmienie zespołu stoi na wysokim poziomie, jest bardzo gładkie, ale nie przesadnie wygładzone, co stwarza pozory delikatnej surowości przy jednoczesnym uzyskaniu dobrej jakości dźwięku.
Z rocka psychodelicznego zespół najczęściej zapożycza przestrzenność, co w połączeniu z funkowym vibem brzmi znakomicie. Wspomniany vibe i wyraźny luz oraz niewymuszona lekkość brzmienia generują taneczną atmosferę, która w ładny sposób przełamywana jest obecne w wolniejszych utworach przez wyraźne inspiracje sennym R&B. Otwierający płytę "Rain Dance" trafnie zapowiada nastrój obecny w większości piosenek. Ma bardzo taneczno-funkowy charakter, a jego intro stylizowane jest na swingującą improwizację. Oparto go na mocno zaakcentowanym basie, przyjemnej melodii wygrywanej na fortepianie, swobodnych uderzeniach perkusji i zapadającym w pamięć brzmieniu gitary. Dodatkowo wokalista, Joe Bates, ma bardzo ekspresyjny głos i świadomie z tego korzysta, nierzadko uderzając w wysokie tony.
"Demi-Boy" to bardziej delikatna, ale niepozbawiona specyficznego groove'u piosenka. W tle pojawiają się delikatne elektroniczne wstawki, cicho przygrywa fortepian, a na pierwszym planie słychać bas i gitarę elektryczną. W intro kolejnej piosenki, "Nooboo", można usłyszeć brzmienie syntezatora, które z czasem cichnie, ustępując miejsca funkowemu basowi i melodyjnym gitarom wprowadzającym senno-psychodeliczny klimat (dobrze korespondujący ze śpiewanymi przez wokalistę słowami: To wszystko jest snem).
Dzięki prostemu tekstowi, melodyjności oraz nienachalnej przebojowości brzmienia, na wskroś taneczny "Out of My Mind" to jeden z najszybciej zapadających w pamięć utworów na płycie. "Motha Fuckas" oferuje z kolei chwilę wytchnienia - umieszczono tutaj wyraźne wpływy R&B, co dobrze wpasowało się w funkowy klimat. Co ciekawe, w kolejnych piosenkach - "Entitled (Part 1)" i "Entitled (Part 2)" - pojawiają się wyraźne inspiracje eksperymentalnym hip-hopem, a w pierwszej z nich można usłyszeć coś na kształt rapu/swobodnej melodeklamacji.
Trzy późniejsze utwory również zaskakują - "Get What You Give" bardzo głębokim groovem, klimatycznością i przetworzonym wokalem; "Rom Com" dream popowymi gitarami i specyficznym rytmem nadającym utworowi atmosferyczności; a specyfika brzmienia "What's Your Secret", dziwnie kojarząca się z muzyką The Beach Boys, sprawia, że utwór wyróżnia się na całej płycie i to niekoniecznie w dobry sposób - w porównaniu z innymi kawałkami, ten jest wyjątkowo odklejony brzmieniowo. Zastanawiające jest to, czy taki zabieg był celowy... Album zamyka już taneczne i pięknie przebojowe "All Or Enough". Spójność brzmieniowa przywrócona.
Brzmienie VS Colour można podsumować mniej więcej tak - to taneczny funk zainspirowany w dużej mierze sennym R&B, rockiem psychodelicznym i eksperymentalnym hip-hopem. Utwory zawarte na ich drugim albumie są nienachalnie przebojowe, a ich nastrój, melodyjność i niesamowicie taneczny charakter szybko zapisują się w pamięci.
wydanie własne/2019