To cudowna sprawa, gdy można obserwować artystyczny rozwój z perspektywy "tu i teraz", na bieżąco analizować zmiany, porównywać stare z nowym. Weźmy właśnie taki Blaze of Perdition - na dwóch pierwszych albumach grali niezbyt ekscytujący black metal, hołdujący wczesnemu Watain czy Dissection. Potem pojawiło się "Near Death Revelations", które - w dużym procencie z powodu zespołowej i personalnej tragedii - odciążyło kapelę od łatki z napisem "polska odpowiedź na...". Później lubelscy blackmetalowcy poszli za ciosem i przygotowali "Conscious Darkness", który jakościowo w zasadzie pożarł ich poprzednie dokonania. A jak sprawa wygląda z "The Harrowing of Hearts"?
Tegoroczny krążek Blaze of Perdition obiera ścieżkę, która nieśmiało przebijała się na "Near Death Revelations", a w pełni rozkwitła przy okazji "Conscious Darkness". Oznacza to, że płyta bucha wyjątkowo gęstym black metalem, ale należy wyznaczyć linię tej gęstości i odpowiednio ją zdefiniować. To nie są ślepo rozrzucone blast beaty jak w Marduk. Zespół bierze to, co najlepsze z klasyki gatunku i zgrabnie tłumaczy na swój język, który jest odpowiednio dostosowany do współczesności. Co najważniejsze, mimo tej cechy, nie próbuję przekazać, że oto Sonneillon i spółka zaczęli grać muzykę "modną".
"The Harrowing of Hearts" ma w sobie wszystko, by zostać uznanym za przeciwieństwo wszelkich black metalowych sensacji o terminie ważności zamykającym się w okolicach miesiąca. Te zapętlone, hipnotyzujące riffy, podbite precyzyjnym podparciem sekcji rytmicznej, ten surowy wokal, któremu daleko do epatowania śmiesznym patosem - to wszystko jest bardzo dobrze skomponowane, rozplanowane i przemyślane. Weźmy choćby takie "Królestwo niebieskie" - tej transowej pracy gitar, plemiennego intro i świetnych przejść nie wymyśliłby muzyk wzięty z ulicy, który właśnie nauczył się grać tremola. Do całości dochodzą jeszcze bardzo subtelne wpływy post-punka i zimnej fali. Tutaj nikt nie wrzucił randomowego pakietu inspiracji do garnka z nadzieją, że być może coś z tego wyjdzie. Każdy akord ma sens, każde przejście z terenów black metalowej siarki w mrok rocka gotyckiego jest zasadne, a zmieniające się motywy naturalnie się dopełniają.
Bywają momenty, gdy na "The Harrowing of Hearts" coś zgrzyta. Może to być niezbyt potrzebne intro w "With Madman's Faith", które pasuje do reszty numeru jak pięść do nosa. Może to być chęć prezentacji wielu patentów w obrębie jednej piosenki, co na szczęście sprawdza się w przypadku większości albumu, ale w "What Christ Has Kept Apart" zwyczajnie prowadzi do postępującej nudy. Należy jednak zaznaczyć, że to tylko drobne detale, sprawy raczej kosmetyczne, które nie wpływają na ogólny odbiór wydawnictwa.
"The Harrowing of Hearts" to wydawnictwo kompletne. Takie, które z powodzeniem stawia kropkę nad "i", nie zostawia żadnych niedopowiedzeń i zawodów. Blaze of Perdition po raz kolejny udowodniło, że jest zespołem z ambicjami na coś więcej niż schlebianie gustom sezonowej publiki. Są zespołem z dobrym pomysłem na siebie i konsekwentnie go realizują, a "The Harrowing of Hearts" jest tego idealnym potwierdzeniem. To płyta z własnym, indywidualnym charakterem. Płyta, która zostanie w świadomości słuchacza na długi czas po premierze.
Metal Blade/2020