Obraz artykułu OvO - "Miasma"

OvO - "Miasma"

86%

Improwizacja to tułaczka bez kresu - czasami może przebiegać prostą, wybrukowaną drogą, która nawet jeżeli wyboista, daje szansę na oswojenie się; kiedy indziej jest kręta i niewygodna, ale pokonywanie kolejnych przeszkód przynosi wielką satysfakcję. Tą drugą ścieżką podąża włoski duet OvO, a po dwudziestu latach działalności nagrali najciekawszy album w swoim dorobku.

Na debiutanckim "Assassine" z 2001 roku OvO było zupełnie innym projektem. Funkcjonowało na pograniczu ciszy, czerpało pełnymi garściami z eksperymentalnych wizji prominentnych postaci Nowej Muzyki, chociażby Johna Cage'a czy Mortona Feldmana. Na "Miastenia" z 2006 roku (najstarszym albumie dostępnym na Spotify) słychać już wyraźny zwrot ku sludge'owej estetyce opatrzonej kobiecym głosem przypominającym opętaną (w jeszcze większym stopniu) Diamandę Galás, ale z wciąż całkowicie akustycznym tłem. Kolejny przełom to rok 2013 - dodanie instrumentów elektronicznych na albumie "Abisso", a "Miasma" to poniekąd doprowadzenie tej formuły do perfekcji. Nie oznacza to bynajmniej, że poprzednie wydawnictwa duetu były niekompletnym wprowadzeniem, niemniej trudno nie odnieść wrażenia, że właśnie tutaj i właśnie teraz zbierane od dwóch dekad inspiracje, techniki i pomysły przybrały najbardziej interesujący kształt.

 

Esencja OvO zawarta jest już w początkowych trzydziestu sekundach otwierającego album "Mary Die". Elektroniczny podkład o odrobinę mrocznym zabarwieniu i jednocześnie przebojowym charakterze (można by te fragmenty wyciąć i niepostrzeżenie wkleić do utworów Algiers); ociężałe uderzenia w zestaw perkusyjny złożony jedynie z floor tomu, werbla i ride'a; przerażające zawodzenie Stefanii Pedretti i wreszcie kumulacja w d-beatowej, wściekłej zwrotce - to wszystko w tej połowie minuty jest już zawarte i w różnym stopniu nasila się oraz słabnie do końca "Miasmy". Album ma także inne cechy charakterystyczne, przede wszystkim plemienne rytmy odgrywane na skromnym zestawie przez Bruno Dorellę i gwałtowne zmiany dynamiki - od ryczącego z głośników chaosu do szeptu w ułamku sekundy.

 

Gąszcz elementów składowych z dodatkiem improwizacyjnych zapędów może sugerować mało przystępną naturę jedenastu premierowych utworów OvO, ale "You Living Lie", utwór tytułowy czy "Testing My Poise" ze znakomitym i zaskakującym gościnnym udziałem Gnučči to u podstaw wpadające w ucho kompozycje, na które nałożono niecałkowicie maskujące ich chwytliwy potencjał hałaśliwe filtry, co uwydatnia jeszcze jedną z wielu sprzeczności, na których włoski duet konstruuje swoją tożsamość.

 

Zarejestrowanie tak świeżego materiału po dwudziestu latach działalności to rzadkość. OvO nie przejawia oznak wypalenia, wręcz przeciwnie - nigdy wcześniej nie płonęło tak intensywnym światłem, a "Miasma" emanuje przedziwną energią, która potrafi połączyć skrajności - nowe i stare, technologię i plemienność, hałas i harmonię, piękno i szpetotę. Sprawdzają się słowa duetu, który przekonywał, że nikt nie wie, do czego ich porównać.


Artoffact Records/2020



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce