Byty zrodziły się w ubiegłym roku z inicjatywy Pawła Przyborowskiego i Sebastiana Lipińskiego - muzyków, którzy przyjaźnią się od czasów szkolnych i świetnie wykorzystują to porozumienie na artystycznym gruncie. Pierwszego z nich możecie kojarzyć z trójmiejsko-bydgoskiego tria Glątwa oraz ubiegłorocznej, bardzo udanej współpracy z Maciejem Łbikiem w ramach płyty "Przykład opowiadania niepogodnego". Sebastian dołączył z kolei do koncertowego składu solowego projektu Pawła, gdzie gra na perkusji i klawiszach. Wspólną fascynację filmem i teatrem połączyli z pasją do budowania elektronicznych pejzaży.
Druga EP-ka muzyków to - podobnie jak w przypadku debiutu - trzy utwory i kilkanaście minut muzyki. Kołyszącej, płynącej lekko i przyjemnie, ale tylko pozornie niezobowiązującej. W porównaniu z "jedynką", więcej jest tutaj przebojowości, ale pomiędzy dźwiękami skryta jest pokaźna dawka tajemniczości, melancholii i niepokoju. To duża zasługa wokalu - w dwóch pierwszych kompozycjach zaśpiewała obdarzona eterycznym, głębokim głosem Kasia Siepka, wokalistka zespołu Glątwa. Jej partie nie tylko budują kameralną, chwilami intymną atmosferę, lecz dodają utworom także melodyjności, angażując słuchacza i sprawiając, że zaczyna bezwiednie kołysać się w rytm muzyki.
Najwięcej przebojowego potencjału ma "River", który wpada w ucho od pierwszego odsłuchu. Takiego popu nie tylko dobrze się słucha, ale też fajnie się do niego tańczy (uwagę zwraca tu również profesjonalna produkcja). To muzyka, która brzmi dobrze o dowolnej porze - podczas odpoczynku w domu, na kanapie, podczas spaceru lub biegania ze słuchawkami na uszach czy w trakcie jazdy samochodem, ale także taka, która z powodzeniem odnalazłaby się na imprezowej playliście. W kolejnych minutach sielankowy nastrój stopniowo ustępuje miejsca mroczniejszej atmosferze. "Ivy" przypomina wieczorny spacer boczną uliczką - wciąż oświetloną, lecz nieco rzadziej uczęszczaną, co może budzić lekki niepokój.
Mini-album wieńczy ponad sześciominutowy, klimatyczny utwór instrumentalny o zagadkowym tytule "22.04", który mógłby być ciągiem dalszym opowieści rozpoczętej w "30.10" z pierwszej płyty. To muzyka pobudzająca wyobraźnię i oddziałująca na podświadomość. Mroczna, pełna niepokojących pogłosów i zabawy z dźwiękiem, a jednocześnie zachowująca równowagę pomiędzy eksperymentalnością a przystępnością. Taka, która mogłaby stać się fragmentem ścieżki dźwiękowej jakiegoś dreszczowca czy filmu psychologicznego.
Druga EP-ka Bytów to zdecydowanie za krótki, lecz bardzo intrygujący wstęp do ciekawej historii. To, czy Byty grają elektronikę, nu-jazz, lo-fi, art-pop, awangardę, czy może muzykę eksperymentalną nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. To dźwięki wymykające się klasyfikacjom, świeże i odkrywcze. Minimalistyczne, a jednocześnie pełne emocji. To muzyka z ogromnym potencjałem, bardzo dobrze zagrana i wyprodukowana. Czekam z niecierpliwością na kolejne wydawnictwa zespołu.
Tutka Records/2020