Nowe zawsze budowano na gruzach starego. Tak samo było z hip-hopem, tak samo było z punk rockiem, tak samo było sto lat temu, gdy Edgar Varèse dociekał, dlaczego system równomiernie temperowany (czyli podział oktawy na dwanaście półtonów) ma uchodzić za jedyną słuszną perspektywę dla kompozytora. Poppy nie opracowała wprawdzie stu trzynastu skal w oktawie chromatycznej (co w ramach buntu uczynił Ferruccio Busoni, mentor Varèse'a), ale odrzucenie gatunkowych okowów muzyki popularnej również ma istotne znaczenie.
Przytaczanie nazwisk tak zasłużonych kompozytorów i teoretyków muzyki w kontekście - bądź co bądź - albumu z muzyką czysto rozrywkową może wręcz podsycać niechęć do niego, tym bardziej, że wizja Poppy zdaje się być działaniem instynktownym, przewrotnie zwerbalizowanym przez nią zaledwie w etykiecie - czyli czymś, od czego ucieka - jako post-genre. Także w tym wypadku historia muzyki dostarcza jednak argumentów na korzyść amerykańskiej artystki, na przykład Morton Feldman po napisaniu jednego z wczesnych utworów na kwartet smyczkowy wyznał Johnowi Cage'owi bez ogródek: Nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobiłem, a działanie na zasadzie odruchów stało się cechą charakterystyczną jego twórczości.
Poświęcam tak dużo miejsca uwiarygodnianiu "I Disagree", ponieważ nadanie mu kontekstu to jednocześnie odparcie kilku najczęściej pojawiających się pod jego adresem zarzutów - o brak wiarygodności w metalowym światku (na bez porównania większą skalę niż w przypadku także napiętnowanej Myrkur), o przerost formy nad treścią, o brak subtelności, o brzmienie przypominające niezgrabny projekt ze szkoły artystycznej, a nawet o to, że Poppy była w przeszłości youtuberką, co zdaje się być zbrodnią nie do odkupienia.
"I Disagree" nie jest też po prostu połączeniem popu i metalu, Poppy odwołuje się raczej do przestrzeni wpływów związanych z obydwoma bardzo przecież rozległymi gatunkami. "Concrete" otwiera tak karykaturalnymi szarpnięciami za struny gitary elektrycznej, że z miejsca wprowadza w konsternację - czy to jest na poważnie, czy to drwiny? A jeśli na poważnie, to czy w ramach cytatu z heavy metalowych solówek, czy jako przejaw braku osłuchania i umiejętności? Dalej jest jeszcze trudniej, bo o ile Babymetal połączenie metalowej stęchlizny z zapachem gumy balonowej uchodzi na sucho (Japonia jest przecież taka dziwna!), to kobiecie z Zachodu lukrowanie przydrożnej padliny już nie przystoi.
Smaczków jest znacznie więcej - w "Bloodmoney" nawiązanie do EBM; w końcówce "Anything Like Me" do prog rockowej ballady; w "Nothing I Need" do komercyjnego R&B z końca lat 90.; w "Sit/Stay" do industrialnego rocka spod znaku Filter czy Stabbing Westward; a "Bite Your Teeth" po pierwszym przełamaniu nu metalowych riffów przypomina piosenkę z czołówki "Simpsonów". Im więcej takich kontrastów, tym Poppy brzmi ciekawiej, a im bardziej w wywiadach nie potrafi znaleźć dla swoich kompozytorskich decyzji filozoficznego uzasadnienia, tym bardziej przekonuje, że jest to dla niej całkowicie naturalna droga rozwoju, a tym samym - sądząc po jej rosnącej popularności - być może dla muzyki popularnej w ogóle.
Współcześnie tworzona muzyka określa sposób, w jaki słucha się i wartościuje dawniejsze nagrania, a nie na odwrót. To dlatego po latach do łask powróciło na przykład Fleetwood Mac, dlatego synthpop znowu nie jest tandetny, a nawet nu metal powoli zostaje odkrywany na nowo (między innymi za sprawą Poppy). "I Disagree" to właśnie taki piszący historię na nowo materiał, który musi budzić sprzeciw części odbiorców, bo właśnie z głosów sprzeciwu i oburzenia zbudowana jest granica pomiędzy nowym a starym.
Sumerian Records/2020