Działamy na własną rękę. Wszystko, co nagrywamy robimy na zasadzie DIY, w domu - tak w naszym wywiadzie z czerwca tego roku deklarowała Dorota Kuszewska (całość możecie przeczytać TUTAJ). Ta samodzielność zaowocowała dwoma albumami ("Baltic Waves" z 2014 roku i "Offshore" z 2018), a także coraz liczniejszymi koncertami w całej Europie. W grudniu zespół wystąpi nie tylko na SpaceFeście!, ale także w siedmiu innych polskich miastach (informacje o całej trasie znajdziecie TUTAJ).
Rozmowa z Soundrive [odpowiadała Dorota Kuszewska, wokalistka]
Nie byłabym muzykiem, gdybym przez przypadek nie zobaczyła koncertu The Kelly Family w telewizji... Miałam siedem lat, byli wtedy popularni w Europie, a to był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam prawdziwy koncert. Publiczność wpadała w histerię, było coś magicznego i prawdziwego w energii pomiędzy zespołem a fanami. Zrobiło to na mnie tak duże wrażenie, że później nie mogłam spać. Następnego dnia poprosiłam rodziców, żeby kupili mi wszystkie ich płyty i właśnie od tamtej chwili coraz poważniej zaczynałam wciągać się w muzykę.
Moja ulubiona muzyka z dzieciństwa to mnóstwo rzeczy. Słuchałam tego, co było popularne w latach 90., a moi rodzice nie byli i nie są szczególnie zainteresowani muzyką, więc nie było nikogo, kto mógłby wskazać mi właściwy kierunek [śmiech]. Nadal śmieją się jednak ze mnie, kiedy wspominają, jak tańczyłam do "Lambady". To chyba był mój pierwszy ulubiony kawałek. Później wciągnęłam się bardzo w Alanis Morissette.
Moja ulubiona muzyka z ostatnich miesięcy to "Stars Are the Light" Moon Duo. Niedawno widziałam ich na żywo i bardzo podobała mi się nowa oprawa wizualna ich koncertu.
Moi ulubieni artyści niezwiązani z muzyką to David Lynch, Alejandro Jodorowsky, Carlos Castaneda, Quentin Tarantino.
We współczesnej muzyce najbardziej lubię czystą i precyzyjną produkcję, jak na ostatnim albumie Carly Rae Jepsen - od strony technicznej to arcydzieło.
We współczesnej muzyce najbardziej nie lubię artystów, którzy powielają stereotypowe zachowania, pozują zamiast tworzyć własny styl czy podejście. A do tego biznesu, który nie pozwala dotrzeć do prawdziwej sztuki.
Najbardziej w koncertach lubię to, co nieznane. Nawet jeżeli wiesz, co masz robić, każdy koncert jest inny i nigdy tak naprawdę nie wiadomo, co się wydarzy. To przerażające i ekscytujące zarazem.
Nasza muzyka jest porównywana do The Jesus and Mary Chain z waginą. Jim Rose z Jim Rose Circus użył takiego określenia.
Gdybym mogła sprawić, że jeden z utworów innego artysty stałby się mój, byłoby to "Love in a Trashcan" The Raveonettes, ale jest jeszcze wiele innych!
Polska kojarzy mi się z dobrym jedzeniem, picie i gościnnością.