To bez wątpienia jeden z najbardziej mrocznych albumów ostatnich miesięcy - bardziej wyrazisty niż niejedno wydawnictwo metalowe i niejednokrotnie bardziej bezpośredni i bezkompromisowy niż brutalny growl. Piętnaście fragmentów buduje przyprawiającą o dreszcze spójną historię, której wrażliwy odbiorca nie powinien słuchać w ciemności i w samotności. To propozycja dla osób o mocnych nerwach, które upodobały sobie mrok i muzykę eksperymentalną.
Producenci William Hutson i Jonathan Snipes wraz z raperem Daveedem Diggsem stworzyli niesamowity klimat rodem z filmu grozy. Jest ciemno, ponuro, a za rogiem czai się niebezpieczeństwo. Prawdopodobnie za chwilę poleje się krew. W oddali słychać przeszywające kroki, skrzypienie drzwi, uderzenia łopat, krzyki, tykający zegar, metaliczny pogłos ostrzy noży. Gaśnie światło, coś niewątpliwie za chwilę się wydarzy, lada moment spokój zostanie zburzony...
Historia a albumu składa się z kilku części rozdzielonych transowymi, budującymi napięcie wstępami. Utwory przyciągają uwagę przestrzennością brzmienia, a zarazem precyzyjną produkcją. Imponująco szybki rap, przesterowane beaty, transowa elektronika i szumy w połączeniu ze szczerymi tekstami i nagraniami wypowiedzi ofiar przemocy stanowią o sile całości. Słucha się tego bardzo dobrze, dzięki zachowaniu równowagi w brzmieniu pomiędzy ekstremalnymi fragmentami - na czele z kończącym album, osiemnastominutowym "Piano Burning" (skomponowała go awangardowa artystka, Anne Lockwood), w którym faktycznie płonie fortepian, hałaśliwymi zgrzytami - ambientowymi momentami wyciszenia (na przykład w "Blood of the Fang" śpiewają ptaki) a chwytliwymi elementami bliskimi stylistyce soulowej.
Najbardziej przystępne dla ucha są singlowy "Nothing is Safe", z zaczepnym elektronicznym motywem, "He Dead" z ciepłym wokalem Eda Balloona i pulsujący "Run For Your Life" z dialogiem Diggsa i raperki La Chat. Zachwyca wspomniane "Blood of the Fang", rozpoczynające się od fragmentu kompozycji Sama Waymona z filmu "Ganja & Hess", stopniowo ustępującego miejsca przeszywającym zgrzytom i krzykom. Warto zwrócić też uwagę na przerażający "Club Down", w którym Clipping. wspiera Saragh Bernat z 16-Bitch Pile Up oraz "The Show" zawierający... relację z tortur.
Szczerze przyznaję - nie znam się na hip-hopie. Nie wiem, który album z tej działki jest dla mnie kamieniem milowym gatunku, a którego najchętniej nie umieściłabym na żadnej z list płyt ważnych i mniej ważnych. Nie powiem też, kto rapuje lepiej, kto gorzej albo czyje beaty są ciekawsze. Tak naprawdę wszelkie klasyfikacje są tutaj zbędne. "There Existed an Addiction to Blood" wyłamuje się ze schematów, przekracza granice stylistyczne i jest po prostu fantastyczną płytą. A sam fakt, że zainteresowała się nią osoba, która na co dzień ma niewiele do czynienia z rapowaną twórczością tylko podkreśla jej wyjątkowość oraz to, jak silne emocje ze sobą niesie. Zdecydowanie polecam ten album nie tylko miłośnikom hip-hopu, lecz wszystkim otwartym odbiorcom, którzy nie boją się muzycznych wyzwań.
Sub Pop/2019