"Magdalene" to biblijna Maria Magdalena, towarzyszka Jezusa, przez wielu przedstawiana jako nierządnica. Aluzja ta wpływa na estetyczny charakter płyty, z pseudoreligijnymi obrazami w teledyskach i barokowymi kostiumami chętnie zakładanymi podczas występów na żywo. Album prezentuje prostszą i jeszcze bardziej wyrafinowaną wersję brzmienia Twigs, gdzie chór i muzyka średniowieczna przeplatają się z futurystyczną produkcją elektroniczną, za którą w przeważającej części odpowiada Nicolas Jaar, główny współautor wydawnictwa.
W ciągu ostatnich lat Barnett przeszła przez nieudany związek z aktorem Robertem Pattinsonem, a także diagnozę guzów na mięśniówce macicy, które zmusiły ją do operacji, a także opóźniły premierę "Magdalene". W muzyce Twigs nigdy nie brakowało personalnego pierwiastka, więc nowe doświadczenia znalazły echo w utworach znajdujących się na płycie. W "Mirrored Heart" artystka deklamuje ból i zawód zranionego serca: Did you want me all? No, not for life. Did you truly see me? No, not this time. Were you ever sure? No, no, no, not with me (...) And for lovers who found a mirrored heart, they just remind me I’m without you.
"Home With You" poświęcone jest wzajemnemu niezrozumieniu, brakowi odpowiedniej komunikacji: I didn't know that you were lonely, if you had just told me, I'd be running down the hills to be with you. Głos wokalistki jak zwykle jest niezawodny - wyraźniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, pełen wewnętrznej siły. Obraz biegu po wzgórzach nieodłącznie kojarzy się z Kate Bush, i nie jest to jedyna aluzja do jej twórczości na krążku, o czym więcej za moment. Twigs wspomina także w tym nagraniu o braku wzorców, z którym zmagała się w młodości: Never seen a hero like me in a sci-fi, korzystając przy tym ze zniekształconego wokalu, do którego przyzwyczaiłem się dopiero po kilku odsłuchach.
Na "Fallen Alien" rytm perkusyjny nadaje agresywnym zwrotkom Twigs więcej ciepła, ale później przemienia się w elegijny, fortepianowy refren. Największym atutem tej piosenki jest świetny sampel zaczerpnięty z "Storms Clouds Rising" Florida Mass Choir. "Thousand Eyes" - wspomnienie ciemniejszej strony popularności - przesiąknięte jest niepokojem, nakładają się w nim szklane wokale Twigs ze stłumionym fortepianem i sporadycznymi uderzeniami bębnów. "Sad Day" jest zbudowane na tle melodyjnego, szeptanego przekazu wokalnego z minimalistycznym tłem, eksplodującym tylko w kluczowych punktach. W "Daybed", wyprodukowanym wspólnie z Danielem Lopatinem (jest to pozostałość porzuconych sesji z producentem, znanych jako RadiantMe2), opowieść o powrocie Twigs po operacji do swojego mieszkania staje się coraz bardziej delikatna w miarę trwania piosenki.
Jedynym niewypałem pozostaje "Holy Terrain". Możecie być innego zdania, jeśli słuchacie Future'a (i trapu w ogóle), dla mnie jednak prosty bit tego kawałka wydaje się niepotrzebnym upraszczaniem brzmienia płyty, na szczęście niereprezentatywnym dla jej całości. Sam udział rapera, znanego ze zniesławiania byłych partnerek, wydaje się zresztą nie przystawać do przesłania "Magdalene". Znacznie lepszy jest zamykający krążek pierwszy singiel - "Cellophane", ballada o złamanym sercu.
Seksualność muzyki FKA Twigs uległa personalizacji - jej dotychczasowy, prowokacyjny charakter miał bardziej uniwersalny charakter, z kolei intymna i ekspansywna "Magdalene" podejmuje temat witalności. W tytułowym utworze Barnett śpiewa: A woman's work / A woman's prerogative / A woman's time to embrace. She must put herself first. To kolejne skojarzenie z Kate Bush, ale zarazem ekspresja nowej FKA Twigs - kobiety, która jest pewniejsza siebie i stabilniejsza, choć wciąż akcentuje swoje delikatniejsze oblicze.
Young Turks/2019