Obraz artykułu The Lowest - "Cult"

The Lowest - "Cult"

70%

Czy można przywołać ducha hardcore'u lat 90., jednocześnie brzmiąc nowocześnie i bez poczucia, że obcujemy z muzycznym recyklingiem? Nowy album The Lowest każe odpowiedzieć na to pytanie słowami: "A można, jak najbardziej".

Już poprzednie wydawnictwa warszawiaków pokazywały, że mają na siebie pomysł - umiarkowanie oryginalny, ale bezbłędny na poziomie (celowa dwuznaczność) egzekucji. Trzeci long The Lowest to jednak produkcja tej klasy, że mogłaby spokojnie znaleźć się w katalogu takiego Deathwish Inc. i zapewnić grupie hype, o ile nie tytułowy kult.

 

Wszelkie mariaże hardcore punka z metalem wracają dziś do korzeni, co cieszy zarówno dlatego, że jest to (jakkolwiek to nie zabrzmi) szlachetna tradycja, jak i dlatego, że mix ten wyparł z powszechnej świadomości sztampowy deathcore, którego niegdysiejsze prosperity jawi się historią równie odległą, co eksplozja kambryjska. The Lowest niewątpliwie składa ukłon nowej szkole hardcore'u, która od lat 90. przestała być skądinąd nową. Jest na "Cult" coś z Integrity, All Out War czy Arkangel, ale to tylko naskórkowe skojarzenia. Do tego miksu dochodzi bowiem sporo post-metalowych czy sludge'owych inklinacji, jak również wycieczki w stronę dwóch ekstremów.

 

Mamy tu więc hardcore'ową motorykę - niekiedy o crossoverowej proweniencji ("Immaculate", mogące kojarzyć się z Cro-Mags), potężny groove i chóralne "gang vocals" ("Follower"), mnóstwo metalowych riffów, a wreszcie też nieco blackmetalowej siarki ("Seven Seals"), katorżnicze sludge'owe zwolnienia ("144000") i ambientalne plamy. Między burzą a spokojem.

 

Przy całym swym ciężarze i demonicznej aurze, muzyka The Lowest pozostaje jednak zwyczajnie przebojowa i zwłaszcza takie obłędnie jadące naprzód strzały, jak "Follower" czy "Silver City" są murowanymi kandydatami do miana koncertowych hitów. Całość spinają zaś w klamrę intro i outro, przy czym o ile "Alpha" to niewiele ponad minuta atmosferycznych dźwięków, tak blisko ośmiominutowe "Omega" okazuje się najcięższym walcem na płycie i swoistym apogeum post-metalowych wycieczek.

 

W nurcie, w który wpisuje się "Cult" co rusz ukazują się nowe, świetne produkcje, ale tej płycie nie powinno grozić przepadnięcie w tłumie. Choćby ze względu na wspomniane na wstępie wyraźne zaakcentowanie korzeni przy brzmieniu, które nie zostawia wątpliwości, kiedy album został nagrany. A zatem jeszcze raz... można? Jeszcze jak!


Hasiok Records/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce