Obraz artykułu Innercity Ensemble - "IV"

Innercity Ensemble - "IV"

79%

Innercity Ensemble to prawdziwa supergrupa, drużyna gwiazd (oryginalnie) bydgoskiego kolektywu Milieu L'Acéphale skupionego wokół klubu Mózg. I tak, jak macierzyste środowisko, tak i oni zmieniali się przez lata. Każda kolejna płyta, choć wszystkie powstawały w ramach improwizowanych sesji, była bardziej zwarta i wewnętrznie spójna. Początkowo luźny kolektyw, stawał się zgranym zespołem funkcjonującym jak jeden, siedmiogłowy organizm.

O ile na "Katahdin", długogrającym debiucie, zdarzały im się pojedyncze wyskoki, momenty, kiedy wyraźnie szukali dalszego kierunku dla kompozycji. Na "III" sprzed trzech lat utwory brzmiały bardziej jak komponowane, choć podobnie jak poprzednio, powstawały podczas kolektywnej improwizacji.

 

Nic dziwnego, że "IV" (nagrywany w malowniczym Pałacu Ostromecko, w tym samym miejscu, gdzie powstała poprzedniczka) to kolejny krok w kierunku piosenek. Ustami Kuby Ziołka zespół przyznaje, że tym razem większość energii włożyli w post-produkcję, montowanie utworów, ubarwianie ich elektroniką. Podobnie jak w przypadku innych wydawnictw kolektywu, rytm odgrywa tu niezmiernie ważną rolę. W końcu to on najlepiej wprowadza w trans, stan najbardziej pożądany przez Innercity Ensemble. Sekcja rytmiczna to aż trzy osoby - Tomek Popowski, Rafał Kołacki i Rafał Iwański - stąd dużo ważniejsze niż zwykły zestaw perkusyjny, są instrumenty zwykle dość pobłażliwie nazywane przeszkadzajkami - gongi, kongosy, dzwonki. One też nadają kolejnego charakterystycznego elementu dla Milieu L'Acéphale -  podskórnego, etnicznego klimatu. Pomagają w tym na przykład tuaresko brzmiące gitary w "Massif in the Sand" czy nietypowe rozwiązania rytmiczne, bardziej kojarzone z muzyką pozaeuropejską. Połączenie tego z elektroniką i psychodelią przywodzi na myśl wczesne płyty Craiga Leona czy rodzący się w latach 70. New Age.

 

Skoro zwrot nastąpił w kierunku piosenek, to Innercity Ensemble przestało już być całkowicie instrumentalnym składem, w trzech fragmentach pojawia się śpiew. Za wokale odpowiada Kuba Ziołek, który w "Catalinie" przypomina czasy Tin Pan Alley (czy ktoś jeszcze pamięta ten skandalicznie niedoceniony indie rockowy skład?), czyli sięga po przebojowe, wkręcające się w mózg melodie. "The Great Meadows of Kuyavia" to piosenka bardzo ciepła i lekka, zupełnie nie czuć, że ma ponad osiem minut. Zasłuchując się w rozbudowanych pasażach, można oczami wyobraźni ujrzeć te tytułowe wspaniałe kujawskie łąki. Takich piosenek nam potrzeba.

 

Przyznam, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłem okładkę "IV", pomyślałem, że to żart, a jednak idealnie oddaje zawartość płyty. To muzyka pełna kolorów, spoglądająca w stronę New Age, ale bez charakterystycznego kiczu. Uduchowiona, a zarazem pełna humoru.


Instant Classic/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce