Osoby zaniepokojone niebezpiecznym zbliżeniem Olsen do świata popu mogą spać spokojnie - "All Mirrors" jest zdecydowanie najlepszą płytą artystki, w bardzo interesujący sposób modyfikującą konwencję albumu "orkiestrowego". Artystka opisuje "All Mirrors" jako płytę o utracie empatii, zaufania, miłości do niszczycielskich ludzi. W tekstach wokalistka zmaga się z toksycznym partnerem, który unika jej, kiedy nie pasuje do wyidealizowanego, fałszywego wizerunku, często przyprawia ją to o wściekłość lub cynizm.
"All Mirrors" zaczyna się w sposób pozornie wyciszony - od prostego stwierdzenia: To forget You is to lie there is still so much left to recover, if only we could start again pretending we don't know each other, któremu towarzyszy akustyczna gitara i powoli wprowadzane smyczki. Ten minimalizm jest jednak pozorny - utwór wybucha nagle gwałtownym krzykiem, z jaskrawymi perkusjami i niespokojnymi skrzypcami. Zelektryfikowany głos Olsen zmienia rejestr i zamienia się w ostre zawodzenie. "Lark" wznosi się i opada, rozszerza się i kurczy - to majestatyczny i złowieszczy utwór, wyraźny znak nowego kierunku artystki i prawdopodobnie najbardziej porywająca piosenka, jaką kiedykolwiek wydała. Smyczki dostarczają żywiołowości i intensywności, przechodząc w awangardowy dysonans. Ta nadzwyczajna atmosfera kontynuowana jest przez nagranie tytułowe - burzliwą medytację nad nieuniknioną erozją ludzkich połączeń w czasie wykorzystującą kombinację smyczków i syntezatorów.
Olsen pogrążona jest w nieustannym konflikcie pomiędzy wspomnieniami a pragnieniem niezależności. I'd do anything for You - śpiewa w drugiej zwrotce "Too Easy", by wreszcie uświadomić sobie, że jej prawdziwa tęsknota dotyczy czegoś znacznie większego: Something bigger than us. Linia basowa tej piosenki i aranż wokali kojarzy się z twórczością Broadcast. "Spring" jest elegią dla niezrealizowanego związku, przetworzona gitara dzieli przestrzeń z prostym, pięknym fortepianem, co buduje dziwnie klaustrofobiczny nastrój. W uwodzicielskim "New Love Casette" smyczki gwałtownie przebijają się przez brzęczące oscylacje klawiszy. Bliższe Olsen jest jednak bezpośrednie "Tonight", w którym artystka przyznaje, dlaczego miłosne niepowodzenia nie przyniosło jej rozczarowania (It's not because I don’t love, just don’t have time to explain all the things you think you’ve come to understand about me). To cichy, bolesny utwór.
Nawet bardziej dynamiczne "What It Is" podsumowane jest przez deklarację: Knowing that You love someone, doesn't mean you ever were in love. Album zamkają duszne "Endgame" i bardziej promienne "Chance" utrzymane w atmosferze starego Hollywoodu, filmów o Bondzie i piosenek Dusty Springfield albo Julie London. Głos Olsen nagle traci pogłos, brzmi tak, jakby śpiewała w uchu słuchacza. Artystka zyskuje poczucie nadziei w niepewności, dokąd zaprowadzi ją wędrówka. I'm leaving once again, making my own plans, I'm not looking for the answer or anything that lasts - śpiewa z przekonaniem w utworze wyraźnie opartym o rytm walca.
Intensywność "All Mirrors" sprawia, że jest to bardzo wymagająca pozycja, warta sprawdzenia na dobrych słuchawkach albo domowym systemie audio. W centrum albumu pomimo wszystkich elementów zdobiących, pozostaje ciepły i zarazem nieobecny głos Olsen - przechodzący, nierzadko w ciągu jednego utworu, od drżącego szeptu przez emocjonalny krzyk po melodyjny zgrzyt. Prostsze piosenki przeplatają się z orkiestrowymi, prawdziwie filmowymi pejzażami. Każdy z jedenastu utworów na tej płycie to studium sprzeczności. Olsen rozważa miłość, która nie mogłaby przetrwać, osobę, którą nie mogłaby być. Niezaprzeczalnie jest to najbardziej spójny i samoświadomy krążek wydany przez Amerykankę, a także jedno z najlepszych wydawnictw tego roku.
Jagjaguwar/2019