"Television" (w pierwotnych planach miało być wyłącznie EP-ką) jest bardziej bezpośrednie i uproszczone niż jego poprzednik. Zwykle pochmurny i melancholijny zespół tym postanowił stworzyć album bliższy popowi.
Wydawnictwo zostało nagrane pod koniec ubiegłego roku w studiu The Grove w Central Coast z producentem Burkem Reidem, który ostatnio zasłynął pracą nad "Sometimes I Sit and Think and Sometimes I Just Sit" Courtney Barnett. Reid zachęcił zespół do większego wysiłku w studiu, przekonując, że "proste" nie musi oznaczać "łatwego". Od pierwszego spotkania bardzo się ze sobą zgadzaliśmy, co jest ważne, gdy później zaczynają się pierwsze starcia. Jeśli masz wszystkich po tej samej stronie od samego początku, wtedy można przełamać niezgodę później - uważają członkowie zespołu. - Burke był zupełnie inny niż Malcolm Beasley, gdyż chciał, abyśmy zostawili pomysły, z którymi przychodzimy do studia za drzwiami.
Na nowym krążku rola syntezatora została ograniczona. W odróżnieniu od "Echoes in Blue" jest to bardziej tradycyjny, zdecydowanie mniej nostalgiczny indie rock pozwalający na rozwinięte gitarowe refreny. O ile wcześniej zestawiałem muzykę zespołu z The National i The War on Drugs, nowy materiał wydaje się bardziej inspirowany The Clash, T. Rex czy niektórymi utworami z dyskografii The Cure (wokal Bourke'a kojarzy się zresztą silnie z Robertem Smithem). Riffy współgrają z wokalami, nigdy nie przysłaniają tekstów, ale zawsze są zauważalnym elementem w kompozycji. Silną stroną City Calm Down pozostaje songwriterski talent lidera - wśród poruszanych tematów przewijają się krytyka materializmu ("Weatherman"), wspomnienia z młodości ("Mother", "Lucy Bradley"), wreszcie dominacja mediów ("Television", "Flight").
Otwierające album tytułowe nagranie jest jednym z najmocniejszych utworów. Zaczynająca się dość umiarkowanie piosenka przeradza się w podniosły hymn analizujący relację współczesnego człowieka ze środkami masowego przekazu i poszukiwanie wątpliwych idoli, którzy wciąż potrafią pomóc nam poznać siebie samych (Walter White still lights up the screen, shining on as the man of Your dreams). Jest to jednocześnie bardzo chwytliwy kawałek, który musi znakomicie wypadać na koncertach.
Łączące klawisze i gitary "Visions of Graceland" - skomponowane jako alternatywny soundtrack do filmu "Drive" - to kolejny ważny moment płyty. Uwagę przyciąga wreszcie singiel "Stuck (On the Eastern)" - w kolejnym energetycznym refrenie zespół przekonuje: You're in control, You feel alive, when all you do is survive. "Flight" sięga do znajomej już fanom wcześniejszych płyt City Calm Down tematyki krytyki mediów społecznościowych. Muzycy zwalniają z kolei w bardziej wyciszonym "A Seat At The Trees" - grupa kładzie nacisk na gitarę akustyczną, ale syntezator pozostaje obecny w utworze, nadając mu (wraz z dodatkowymi efektami wokalnymi) specyficznej, rozmarzonej i eterycznej wrażliwości. Hybrydą klawiszy i gitar jest także dynamiczniejsze "New Year's Eve". Album kończy się innym, bardziej minimalistycznym nagraniem - "Cut the Wires" - obok "Mother" jedynym ponad czterominutowym utworem. Refleksyjny utwór stanowi logiczną kulminację krążka "uspokajającego się" z minuty na minutę.
Końcówka albumu jest nieco słabsza od niezwykle mocnego początku (zawierającego wyraźnie wyróżniające się single), ale można żałować, że "Television", wydawnictwo o niewątpliwie bardzo przemyślanej konstrukcji, trwa tylko trzydzieści pięć minut. Australijski zespół potwierdza, że należy się z nim liczyć. City Calm Down brzmią na tej płycie zdecydowanie inaczej niż na swoich wcześniejszych albumach, ale z pewnością warto ją sprawdzić.
I Oh You/2019