Peggy wiedział, że ani nie jest w stanie odtworzyć poprzedniego albumu, ani nie powinien tego robić, dlatego już zapowiadając "All My Heroes Are Cornballs", ostrzegał fanów przed rozczarowaniem. Być może jednak zbyt asekuracyjnie założył, że jego odbiorcami są ludzie o zachowawczym guście, bo wszystko, co tutaj usłyszycie jest naturalną ewolucją jego eklektycznego, nieprzewidywalnego stylu.
"Jesus Forgive Me, I Am a Thot" to perfekcyjne otwarcie. Dokładnie jedna sekunda ma wystarczająco dużą moc i składa wystarczająco zachęcającą obietnicę rozwinięcia się w potężny rytm, że trudno nie złapać bakcyla. I jeszcze ten kobiecy głos wypowiadający: You Think You Know Me... Prześladował mnie przez kilka dni, byłem pewien, że kiedyś już go słyszałem, aż wreszcie spłynęło na mnie oświecenie - to fragment motywu muzycznego Edge'a, zapaśnika WWE, który przedwcześnie zakończył karierę, bo w ringu był takim samym szaleńcem, jakim Peggy jest przed mikrofonem.
Smaczki zmieniają się w tym utworze jeszcze kilkukrotnie - tempo raz gwałtownie spada do poziomu sennego snucia, a kiedy indziej na krótką chwilę wystrzeliwuje przyodziane w industrialny chłód (Throbbing Gristle to jedna z głównych inspiracji Jpegmafia, co zresztą na "All My Heroes Are Cornballs" wielokrotnie można usłyszeć). Rap przeplata się ze śpiewem (dzisiaj, głównie za sprawą Drake'a, to już standard) i subtelnie użytym auto-tunem, który zamiast irytować, uwydatnia chociażby ostatni wers tekstu - ironiczne nawiązanie do pieśni gospel: Praise the motherfuckin' lord.
W "Kenan vs. Kel" Peggy obszerniej ukazuje fascynację połamanymi rytmami, przyswajając także partie klawiszowe, które mogą kojarzyć się z pograniczem hip-hopu i jazzu w wykonaniu Kamaala Williamsa, ale mniej więcej w połowie wszystko to zarzuca na rzecz właściwie całkowicie odmiennej kompozycji. Taki jest zresztą cały album - granice poszczególnych utworów przypominają odmierzone od linijki przez kolonistów grancie afrykańskich państw, których nie dzielono ze względu na etniczne czy plemienne korzenie, a według własnego widzimisię. Na przykład w "Jpegmafia Type Beat" dominuje digital hardcore spod znaku Atari Teenage Riot, ale w końcówce rozpływa się w naiwną melodyjkę budzącą skojarzenia z vaporwavem i muzakiem jednocześnie, a to z kolei kontynuowane jest w "Grimy Waifu", podkręcone brzmieniem fletu i gitary akustycznej, zbliżone do ścieżki dźwiękowej do któregoś "Final Fantasy" i chwilę później poszatkowane glitchami. Za najdziwniejszy moment można by z kolei uznać swoisty follow-up do "No Scrubs" TLC w "BasicBitchTearGas", jakby odtworzony w zwolnionym tempie i trwający zaledwie jedną minutę (zresztą cały album ma iście grindcore'ową konstrukcję - osiemnaście utworów trwa łącznie czterdzieści pięć minut).
Najistotniejszą cechą "All My Heroes Are Cornballs" jest jego bezkompromisowa natura - nie jest ani naszpikowany trapowymi bitami, które ułatwiłyby mu komercyjny sukces, ani nie trzyma się kurczowo oldschoolu, co mogłoby wzbudzić sympatię "starej gwardii". Jpegmafia nie chce nawet powielać siebie samego, co w połączeniu z brakiem przywiązania do kluczowych elementów dzieła muzycznego - melodii, harmonii i rytmu - stawia go na pozycji jednego z najbardziej nieoczywistych twórców dzisiejszego hip-hopu.
EQT/2019