Album dedykowany jest dziewczynie Alexa - Jemimie Kirke, aktorce najbardziej znanej z roli Jessy w serialu HBO "Dziewczyny". Cameron jest bezwstydnie szczery w deklarowaniu swojego uczucia - także w jego najbardziej "konsumpcyjnym" aspekcie (uniknę w tym miejscu spojlera i zdradzę wyłącznie, że ma to pewien związek z... ostrygami). Artysta nie unika jednak także bardziej dramatycznej tematyki.
Cameron poznał Kirke wkrótce po jej rozwodzie z pierwszym mężem, z którym miała dwójkę dzieci. Cameron odnosi się do konsekwencji tej sytuacji w takich nagraniach jak "Divorce" i "Stepdad". Płyta jest również krytyką fałszywej męskości i - jak przystało na Camerona - bardzo ironicznym spojrzeniem na własną płeć. Pisanie o związku staje się w ten sposób ewolucją Australijczyka jako songwritera, i jednocześnie większym "wychyleniem się" zza swojej "persony". Jeśli jestem w stanie przystawić mikroskop do postaci jakie kreuję, to muszę być w stanie skierować go również w stronie samego siebie - wyjaśnia muzyk.
W dotychczasowej twórczości Cameron stał się specjalistą od empatycznego spojrzenia na typów dziwnych czy wręcz odrażających. Tym bardziej może zaskakiwać jego nowa perspektywa, w której pojawiają się bohaterowie jednoznacznie pozytywni, jak podmiot liryczny "Stepdad". Jest to wprawdzie "ojczym", ale dobry facet, który nie będzie unikać czytania dziecku i pocieszy je: Don't forget what I told You about Your demons, they're just thoughts in Your head while You sleep. To pierwszy raz kiedy Alex wypowiada się w pierwszej osobie, by w kolejnej, tytułowej piosence całkowicie zatracić się w swojej miłości do Kirke. Jego oddaniu nie zagraża nawet kontakt z byłym Jenny ("Too Far") - choć zazdrość o swoją dziewczynę przyprawia go o szaleństwo.
Album jest niemal całkowitym oderwaniem od odpychających facetów z dotychczasowej twórczości Alexa, którzy pojawiają się zdecydowanie rzadziej. Trącące nieco Randy Newmanem "Bad For the Boys" najbardziej przypomina dotychczasowe studia nad machismo, ale nawet tu Australijczyk nie delektuje się już wnikaniem w głębię ich nieprzyjemności. Wydaje się najwyżej potrząsać głową nad ich bezradnością w obliczu sukcesu #MeToo i bylejakością ich małego, przyziemnego życia. Podobnie "Gaslight" - to portret toksycznego związku, przekazany z perspektywy manipulującego partnera. W "Far From Born Again” (muzycznie czerpiące z klasycznego soft rocka) Cameron koncentruje się na pozytywnym przekazie, wydobywa z cienia niezależną pracę seksualną i usiłuje zmienić definicję tego, co jest legalnym źródłem biznesu, a nie jest to popularną kwestią wśród bardzo różnych od siebie kręgów. Widać jednak, że artyście wyraźnie zależy na tym temacie i nie waha się przed wejściem w rolę aktywisty - także dzięki teledyskowi, w którym pojawiają się prawdziwe osoby świadczące usługi seksualne (przyjaciele Kirke). Czy uda mu się doprowadzić w ten sposób do rzeczywistej zmiany? Przyszłość pokaże.
Teksty są wciąż największym atutem Camerona, ale "Miami Memory" jest także świetnie zaaranżowane i wyprodukowane, w czym zasługi ma Jonathana Rado z Foxygen. Nie jest to może tak oryginalny krążek, jak dwa inne, przy których pracował ostatnio Rado, a które należą do moich ulubionych albumów ostatnich lat - "God's Favorite Customer" Fathera Johna Misty i "Titanic Rising" Weyes Blood - niemniej płyta pełna jest chwytliwych melodii, do których chce się wracać.
Jedną z najważniejszych cech charakteryzujących "Miami Memory" jest to, że Cameron wykorzystuje swoje dary obserwacji i humor w bardziej pragmatyczny sposób niż wcześniej, choć nadal potrafi się śmiać z poważnych tematów bez umniejszania ich powagi. Jednocześnie Cameron jasno stwierdza, że nie jest krytykiem poprawności politycznej. Nonszalancki songwriter otwiera się bardziej na swojego słuchacza, w większym stopniu dopuszczając go do sfery swojego życia prywatnego, o którym śpiewa z orzeźwiającym entuzjazmem. Nigdy jednak nie traci wyrazistej osobowości, z którą kojarzona jest jego muzyka.
Secretly Canadian/2019