"Wizard Rifle" to nieco ponad trzy kwadranse intrygujących dźwięków, które odkrywa się warstwa po warstwie. Rozbrzmiewają w nich psychodeliczne echa lat 60. i 70. ubiegłego wieku przełamane metalową mocą i chwytliwymi riffami. Są tu hipnotyzujące długie formy kontrastujące z noise'owymi zgrzytami, black metalową ekspresją i charakterystyczną dla stoner rocka pustynną przestrzennością. Muzycy nie stronią także od space rockowych odlotów i sludge'owych perkusyjnych galopad, jednocześnie zachowując lekkość i chwytliwość kompozycji.
Czytając powyższy opis na pierwszy rzut oka może się wydawać, że mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią, kompletnym muzycznym szaleństwem i połączeniem pozbawionym sensu. Nie tym razem. Mimo swojej zdecydowanie nieradiowej długości, pięć albumowych kompozycji nie nuży. Słucha się tego zestawu bardzo dobrze, z uśmiechem na ustach, poddając się nieco dusznej, lecz intrygującej atmosferze, wsłuchując w zwroty akcji i podziwiając techniczny kunszt muzyków.
Czyste i przyjemne harmonie wokalne zderzają się tu z wyrazistym krzykiem, melodia z przesterami, a punkowa prostota z wyrafinowaniem gitarowych i perkusyjnych partii. Utwory zawarte na albumie tworzą całość i trudno wśród nich wyróżnić poszczególne fragmenty. Najlepiej brzmią słuchane jeden po drugim, według albumowej kolejności. Ujawniają wtedy nie tylko efekty rzetelnej pracy producenta materiału i inspiracje członków zespołu dokonaniami Sonic Youth, Lightning Bolt czy High on Fire, lecz przede wszystkim szczere emocje.
Trzeci album Wizard Riffle ma szansę pogodzić fanów cięższych brzmień i psychodelii. To propozycja zarówno dla osób gustujących w heavymetalowych, energetycznych i przebojowych partiach gitar, jak i miłośników doom'owego mroku, gęstej atmosfery i kosmicznych odjazdów, a także płyt nagrywanych trochę z przymrużeniem oka, pozbawionych patetycznej otoczki.
Svart Records/2019