Po "Hiss Spun" - płycie ostrej, drone'owo-doom metalowej, eksperymentalnej i wywołującej ciarki atmosferą rodem z horroru - nadszedł czas na refleksję. Artystka postanowiła zatrzymać się w domowym zaciszu i odpocząć po wyczerpującej trasie koncertowej, by powrócić do fizycznej i mentalnej równowagi, czego efektem jest materiał kameralny, eteryczny, a chwilami intymny i bardzo osobisty.
Na "Birth of Violence" dominuje delikatność. Melodie hipnotyzują słuchacza przystępnością i lekkością, a wokalistka czaruje głosem. Nowy album to jednak tylko pozornie kraina łagodności. Pomimo stylistycznej zmiany i zastąpienia hałaśliwych przesterów oraz ścian dźwięku partiami gitary akustycznej i pulsem bębnów, w kompozycjach wciąż panują charakterystyczny mrok i niepokój.
To płyta na pograniczu gotyckiego folku i rocka. Gitarom i perkusji towarzyszą skrzypce, fortepian oraz subtelna elektronika, które dodają kompozycjom niepokoju. Z tymi dźwiękami koresponduje doskonały głos Wolfe podkreślający nastrój chwili. Naturalne ciepło akustycznych brzmień współgra z przepięknymi harmoniami wokalnymi, jednocześnie stanowiąc przeciwwagę dla przeszywających krzyków oraz zgrzytów i pogłosów, których najwięcej znajdziemy w "Deranged For Rock&Roll".
Melancholia zderza się tu z lękiem, delikatność z mrokiem, lekkość z emocjonalną intensywnością. To album bardziej przestrzenny niż poprzednie, hipnotyzujący, a zarazem ujmujący bezpośredniością. Jak podkreśliła artystka w jednym z wywiadów, jest pomostem pomiędzy snem a śmiercią, a także formą emocjonalnego oczyszczenia. Wyraźnie jest to zauważalne w tekstach - z jednej strony intymnych, dotykających osobistych przeżyć i przemyśleń, z drugiej odnoszących się do obecnej sytuacji społeczno-politycznej na świecie.
W poetyckich wersach Wolfe wraca do traumatycznej przeszłości, analizując swoje stany psychiczne, nękające myśli, powracające uczucie przejmującego smutku i senne koszmary, które towarzyszą jej od czasów szkolnych. Najwyraźniej podkreśla to w "When Anger Turns to Honey" oraz "Dirt Universe". Podejmuje także temat stereotypowego postrzegania kobiecości przez pryzmat posiadania dzieci w tekście "Erde", a także stara się odnaleźć piękno w momentach poczucia pustki po stracie przyjaciela. Pomimo wyraźnie osobistych odniesień w tekstach, pozostawia słuchaczowi szerokie pole do własnych interpretacji.
Każda z dwunastu kompozycji na swój sposób angażuje i intryguje, skłaniając do refleksji. Nastrój całości podkreśla dodatkowo wykorzystanie odgłosów grzmotów i ulewnego deszczu w wieńczącym spójną muzycznie całość "The Storm".
Chelsea Wolfe to artystka o wyjątkowej wrażliwości, nie wyznaczająca sobie stylistycznych granic, niezależna, otwarta na nowe doznania, a jednocześnie nie rezygnująca z własnego muzycznego języka. Jej nowy album jest nie tylko potwierdzeniem kompozytorskiego kunsztu, ale także artystycznej wolności i szczerości.
Sargent House/2019