Obraz artykułu Rapsody - "Eve"

Rapsody - "Eve"

85%

Do poprzedniego albumu Rapsody przyciągnęły mnie głównie nazwiska gości. Każda płyta, na której pojawiają się Kendrick Lamar, Anderson .Paak, Busta Rhymes, Musiq Souchild i Black Thought znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Znakomity storytelling bliżej nieznanej mi wówczas Marianny Evans sprawił jednak, że na kolejny album czekałem już dla niej samej.

"Eve" oparte jest na podobnej idei, co jeden z moich ulubionych albumów tego roku, "Legacy! Legacy!" Jamili Woods - każda piosenka zatytułowana jest na cześć sławnej afroamerykańskiej kobiety z przeszłości (tym razem są to między innymi Michelle Obama, Aaliyah, Serena Williams i Maya Angelou). Kiedy myślę o swoim dziedzictwie, chcę być zapamiętana jako ktoś, kto pomógł rozwijać kulturę, otwierać drzwi, zmienić opinie na temat miejsca kobiet w hip-hopie - tłumaczy Evans. - Chcę przypominać innym, że jest dla nas miejsce, jesteśmy utalentowane i nie powinnyśmy być odseparowywane ze względu na płeć.

 

Raperka ma świadomość oczekiwań, jakie stoją przed każdym kolejnym albumem, ale zależy jej na pokonywaniu stereotypów: Ludzie mówią, że nagrywam świadomy rap, ale nie wiedzą, co to znaczy. Jestem wielowymiarowa. Interesuje mnie poezja i mówienie o otaczającym mnie świecie, ale czasami chce pójść do klubu, pokręcić tyłkiem i napić się. Czasami lubię być seksowna, czasem wolę być chłopczycą. Ta różnorodność zostaje oddana na "Eve". Podobnie jak w wypadku "Laila's Wisdom", nie zabrakło też gości. Już w głównym singlu - "Ibtihaj" - pojawiają się D'Angelo i GZA, wśród innych zaproszonych nazwisk wymienić można między innymi Queen Latifę, J. Cole'a i PJ Mortona. Rapsody przyznała nawet, że próbowała ściągnąć na ten krążek... Cardi B. Pomimo obszernego grona gości, indywidualność raperki nigdy nie zostaje jednak przysłonięta.

 

Dużym atutem "Eve", oprócz jak zawsze bezkompromisowych tekstów, jest doborowy zestaw producentów, wśród których znaleźli się między innymi 9th Wonder, Nottz i Terrace Martin (gra również na klawiszach w kilku utworach). Choć na płycie nie zabrakło trapu, słychać, że w centrum zainteresowania raperki są R&B, funk i jazz. Album ma jeden z najmocniejszych początków roku (nie tylko w hip-hopie) - "Nina" oparte jest o znakomity sampel ze "Strange Fruit" (prawdopodobnie najlepszy sampel 2019 roku) i dostarcza prawdziwych ciarek. Brzmi to nawet lepiej niż w "Blood on the Leaves" Kanyego. Kolejne na krążku "Cleo" świetnie wykorzystuje "In The Air Tonight" Phila Collinsa, a później możemy usłyszeć także sample z Herbiego Hancocka, Björk i Eryki Badu.

 

W tekstach dominuje rozliczenie z miejscem Afroamerykanek we współczesnym społeczeństwie - walka utrwalana przez seksizm, a także koszta przemocy popełnianej i doświadczanej przez bliskich. "Cleo" poświęcone jest miejscu Rapsody w wyznawanej przez nią kulturze i nieufności, z jaką spotkała się, gdy producent 9th Wonder po raz pierwszy wprowadził ją w to środowisko (Remember  early on, y'all ain't treat me all the same though, used to question why the brothers even rocked with me for). Tytanom przemysłu muzycznego zarzuca rasizm i seksizm: White men run this, they don't want this kind of passion, a black woman story, they don't want this kind of rapping. Tytuł "Michelle" może być trochę mylący - przy całym podziwie Rapsody dla byłej Pierwszej Damy, piosenka nie ma charakteru politycznego, a jest raczej hołdem dla czarnej przyjaźni i wspomnieniem zwykłej nocy na mieście. "Sojourner" to wyraźne odrzucenie powszechnego wśród jej kumpli-raperów materializmu (N****s only respect you if you brag). Wreszcie w "Hatshepsut" egipska faraonka jest symbolem potencjalnej wielkości czarnych kobiet. Zdaniem Rapsody i Queen Latify królewskość jest definiowana raczej przez akcję niż dziedziczenie - każdy może stać się królewski. Atmosferę albumu pomagają kreować interludia poetki z Los Angeles, Reyny Biddy, które są jego kolejną zaletą.

 

Rapsody jest młoda, utalentowana i czarna - parafrazując utwór Niny Simone, który zresztą rozpoczął "Laila's Wisdom". Mam wrażenie, że Nina doceniłaby wysiłek, jaki artystka włożyła w powstanie tego wielowarstwowego albumu. "Eve" jest bez wątpienia jednym z hip-hopowych krążków roku i kolejnym po "Grey Area" Little Simz dowodem na to, że gatunkiem rządzą obecnie kobiety. Rapsody doskonale opowiada historie, potrafi być dowcipna, ale jednocześnie jej ostre pióro sprawia, że wobec "Eve" nie da się przejść obojętnie.


Jamla/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce