Poznali się w 2007 roku, lecz w wyniku różnych życiowych spraw i artystycznych ścieżek bliższą współpracę nawiązali dopiero osiem lat później. Żadne z nich nie mogło narzekać na brak zajęć i muzycznych wyzwań. Podczas gdy Burton działał w ramach Danger Doom, Gnarls Barkley, zbierał laury jako producent popularnych albumów ("Demon Days" Gorillaz czy "The Gateway" Red Hot Chili Peppers) oraz współpracownik Run the Jewels, Adele, Broken Bells i Parquet Courts, Karen Orzołek realizowała się w Yeah Yeah Yeahs, nagrywała z Trentem Reznorem, Santigold, The Flaming Lips czy włoskim kompozytorem muzyki filmowej, Daniele Luppim, a pięć lat temu wydała pierwszy solowy album "Crush Songs", inspirowany nowym życiowym wyzwaniem - narodzinami syna.
"Lux Prima" to przedstawienie innego oblicza obojga muzyków - bardziej subtelnego, dojrzałego. Sami artyści przyznają, że zapragnęli stworzyć kompozycje wymykające się gatunkowym szufladkom i komercyjnym trendom, a współpraca była dla nich okazją do znalezienia nowych inspiracji. Efektem ich pracy są ciekawe kompozycje o piosenkowym charakterze, którym jednocześnie nie brakuje odrobiny eksperymentalności.
Wydawnictwo buduje dziewięć zróżnicowanych kompozycji łączących inspiracje brzmieniem retro i dźwiękami charakterystycznymi dla współczesnych produkcji muzycznych zahaczających o popowo-elektroniczną stylistykę. Nie brakuje tu jednak nieco bardziej wyszukanych fragmentów z wykorzystaniem sekcji smyczkowej, trąbki, organów, rogu czy improwizacji wokalnych. Dream popowa subtelność spotyka taneczne beaty, trip hopowy mrok, wyrazisty bas i chwytliwe refreny. Artystom udało się znaleźć złoty środek pomiędzy wyrafinowaniem a lekkością.
To album, którego słucha się jednym tchem, zatrzymując się na chwilę refleksji, by za chwilę uświadomić sobie, że właśnie zaczęliśmy wesoło poruszać się w rytm muzyki. Czterdzieści minut mija bardzo szybko, skłoniając słuchacza do ponownego odtworzenia płyty. Wielowarstwowe brzmienie zostało osiągnięte dzięki udziałowi licznych gości, którzy wspomogli kompozytorów grą na instrumentach smyczkowych, dętych, gitarach i perkusji. Sam Danger Mouse zajął się aranżacjami głównie klawiszowych melodii i zagrał na melotronie, fortepianie, organach oraz bębnach. Karen O natomiast poza niebanalnym wykonaniem wokalnym, odpowiedzialna jest także za brzmienie gitar.
Muzyczną podróż rozpoczyna tajemniczy, stopniowo rozwijający się utwór tytułowy. Dream popowa, snująca się niespiesznie melodia, na tle której wyróżnia się marzycielski wokal Karen płynie przepięknie, w drugiej części ustępując miejsca tanecznemu beatowi, by za chwilę znów pozwolić słuchaczowi pobujać w obłokach w rytm dźwięków bliskich twórczości Beach House i Sleep Party People. W "Ministry" jest lekko i bardzo melodyjnie, lecz pod koniec lekkość brzmienia przełamuje gitarowe sprzężenie.
"Turn the Light" sprawia, że chce się tańczyć i śpiewać razem z wokalistką. Bardziej zadziorne oblicze, znane z dokonań Yeah Yeah Yeahs, artystka prezentuje w "Woman", gdzie urzeka rock'n'rollowymi riffami i charyzmatycznym śpiewem. To wyraz kobiecej niezależności i siły, która pozwala jej pokonywać trudności.
"Redeemer" budzi skojarzenia z gitarowo-perkusyjnymi nagraniami The Kills; "Drown" intryguje orkiestracjami, chórkami i wykorzystaniem brzmienia instrumentów dętych; w "Leopard's Tongue" ponownie uwagę przykuwa nietuzinkowy głos wokalistki, zaś "Reveries" ujmuje bardzo oszczędną produkcją, dzięki czemu nagranie brzmi jak ballada skomponowana na gitarze akustycznej w sypialni. Całość wieńczy sześciominutowy "Nox Lumina" - psychodeliczny, hipnotyzujący tajemniczym klimatem niczym w serialu "Twin Peaks".
"Lux Prima" to płyta bardzo dojrzała, przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Akustyczna i elektroniczna, taneczna i wyciszona, popowa i rockowa, pełna improwizacji, a jednocześnie przystępna. Wszystkie wymienione kontrasty są jej siłą.
BMG/2019