Począwszy od 2011 roku Dogs in Trees publikowało nowe materiały regularnie każdego roku, ale po poprzednim krążku ("Pióra mew") zamilkli na znacznie dłużej. Ten czas nie został jednak zmarnowany - "Echo" to najbardziej spójne i przemyślane wydawnictwo nagrane już nie przez duet, ale przez trzech muzyków. Nie mogę napisać, że dodanie "żywej" perkusji (zasiada za nią Tymek Lasota) poprawiło brzmienie zespołu, bo syntetyczne, miarowe bity z wcześniejszych utworów również miały specyficzny urok. Dobrze natomiast, że zespół nie tkwi wciąż w tym samym brzmieniu, bo ile jeszcze mógłby nagrać identycznych albumów?
Akustyczna perkusja siłą rzeczy nieco ociepliła brzmienie Dogs in Trees, ale to co najwyżej przesunięcie z długiej listopadowej nocy na deszczowy marzec, kiedy od czasu do czasu można sobie pozwolić na zdjęcie rękawiczek. Dochodzą do tego inne zmiany - tym razem aż sześć z dziesięciu utworów napisano w języku polskim (poprzednio był tylko jeden na dziewięć), a w dodatku Paweł Goździewicz zdecydowanie odszedł od beznamiętnego śpiewu spod znaku The Sisters of Mercy czy Mephisto Walz. Na "Echo" jego wokal jest uwydatniony, wolny od pogłosu i innych efektów. Dodajmy zepchnięcie elektroniki na odleglejszy plan i okazjonalne dodawanie akustycznej gitary, a suma tych wszystkich elementów będzie prowokować do skojarzeń nie z brytyjskimi klasykami, a raczej z Republiką, która potrafiła łączyć nową i zimną falę z post-punkiem, alternatywnym rockiem, czasami nawet z popem. Okazuje się, że Dogs in Trees posiada tę sama umiejętność, szkoda tylko, że przyszło im tworzyć w czasach, kiedy nie mogą liczyć na podobną popularność ("Twarze" albo "Krwi" w latach 90. miałyby szanse wyrosnąć na przeboje).
Niech was nie zwiodą liczne nawiązania do przeszłości - muzycy Dogs in Trees nie zajmują się renowacją dawnych brzmień i wystawianiem ich jako nowe. "Echo" straciło nieco archaiczną produkcję, jaką charakteryzowały się poprzednie wydawnictwa zespołu, a tła konstruowane na bazie syntezatora po wyodrębnieniu prawdopodobnie sprawdziłyby się w utworach synthwave'owych. Aktualna jest również tematyka tekstów, na przykład w "Episkopacie brudu" zostajemy skonfrontowani z problemami natury osobistej (Mam przeczucie, że coś stracę - pieniądze, przyjaciół lub pracę. Nie mam poczucia tożsamości - sam cień, sama skóra, same kości), które z czasem urastają do rangi ogólnospołecznych i stanowią punk zapalny, który może prowadzić do zrywu i sprzeciwu (Władza w ręce ludu, przyszedł czas na episkopat brudu. Doktryna spoi skrzydła mas, przemówimy jednym głosem kolejny, kolejny raz). Sprzeciwu wobec czego? Tego można dowiedzieć się z kolejnego utworu - "Zamarza", gdzie gościnnie pojawiła się nie tylko Aga Grajkowska-Wierzba ze znakomitą partią saksofonową, ale również zsamplowani politycy, których głosy na pewno rozpoznacie.
"Echo" to duży krok naprzód dla Dogs in Trees, zdecydowanie najciekawiej skomponowana pozycja w ich dorobku, najbardziej zaskakująca i mimo wszystko (mimo ogromnej słabości do ich wcześniejszych nagrań), sprawiająca wrażenie najbardziej osobistej, co tym razem wyraźne jest nie tylko w tekstach, ale także w samej muzyce. Jeżeli sięgać po brzmienia z przeszłości, to tylko po to, żeby rozwijać je właśnie w taki sposób.
Alchera Visions/2019