Obraz artykułu Port - "Canals"

Port - "Canals"

74%

Wakacje to dobry czas, by oderwać się od codzienności i wypocząć na łonie natury. Ciekawym kierunkiem jest Islandia, której gęstość zaludnienia wynosi zaledwie trzy osoby na kilometr kwadratowy. Nieskażone obecnością człowieka tereny i zapierające dech widoki sprzyjają nagrywaniu nietuzinkowych albumów o charakterystycznym, melancholijnym i nieco mrocznym brzmieniu. Soundtrack, który mógłby towarzyszyć takiej wakacyjnej wyprawie nagrał niedawno projekt o wdzięcznej nazwie Port.

EP-ka "Canals" to drugie studyjne wydawnictwo islandzkiego zespołu, który początkowo funkcjonował jako jednoosobowy projekt wokalisty i gitarzysty AV Haraldssona. Pomysł na muzyczną działalność narodził się w jego głowie przed dwoma laty, w trakcie studiów w Amsterdamie. Obecnie skład grupy rozrósł się do pięciu członków - Haraldssonowi towarzyszą wokalistka, gitarzysta, basista i perkusista, których muzyczne inspiracje sięgają zarówno do elektroniki w stylu minimal, jak i black metalu.

 

Port zadebiutował w ubiegłym roku EP-ką "Night Music". "Canals" jest rozwinięciem brzmień zawartych na tym wydawnictwie. Zostało zarejestrowane w holenderskiej stolicy przez pomysłodawcę projektu, który wykonał partie wszystkich instrumentach z wyłączeniem perkusji - na której zagrał Þórir Hólm Jónsson - a także zajął się produkcją i miksem. W chórkach wsparła go Alexandra AV, której delikatny wokal stworzył ciekawą przeciwwagę dla jego głębokiego, niskiego głosu.

 

EP-kę buduje sześć zwartych utworów utrzymanych na pograniczu indie rocka, ambientowej elektroniki, gotyckiego klimatu i gitarowych przesterów. Atmosferyczne dźwięki hipnotyzują od pierwszego odsłuchu, przykuwając uwagę lekkością i chwytliwością osnutą aurą tajemniczości. To po prostu przyjemne piosenki, zabarwione odrobiną mroku, transowości i melancholii, których dobrze się słucha o dowolnej porze dnia. Jest w tej muzyce charakterystyczna islandzka wrażliwość przesądzająca o jej wyjątkowości.

 

Liryczna warstwa "Canals" oddaje potrzebę ucieczki od codzienności i odetchnięcia od zgiełku zatłoczonego miasta. Podkreśla ją głęboki głos Haraldssona, przełamany eterycznym wokalem żeńskim. W tej muzyce właściwie zgadza się wszystko - wokal pasuje do tekstu i do muzyki. Mnóstwo tu szczerych emocji, a zarazem nie ma niepotrzebnego patosu oraz przesycenia instrumentalnymi popisami. Każda z sześciu kompozycji urzeka na swój sposób - "Flock of Bears" brzmieniem gitar i transowym rytmem; "Bees" melancholijną melodią; "Onions" psychodelią i chórkami; "Bullet to Your Brain" delikatnym narastaniem; "Canals" sennymi, dream popowymi sekwencjami, a "The Very Last Call" intryguje przesterami i hipnotyzującymi pogłosami.

 

Twórczość Port może spodobać się sympatykom dźwięków spod znaku Morphine, Joy Division, Leonarda Cohena, Nicka Cave'a, Earth, The Brian Jonestown Massacre czy Blut aus Nord, których Haraldsson i jego przyjaciele z zespołu wymieniają wśród swoich muzycznych inspiracji. Kluczem do rozpoznawalności na szerszą skalę mogą być także angielskie teksty utworów. Trzymam kciuki, by udało im się.


wydanie własne/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce