Początek "Omnis" zapowiada standardowy trap, ale na tym etapie nikt się nie nabierze na to, że Ghostemane mógłby nagrać coś według standardów. Mniej więcej w połowie utworu (trwającego niespełna dwie minuty) podkład na chwilę milknie, a kiedy powraca, towarzyszą mu glitche, potężne uderzenia basu i przewijająca się przez cały utwór partia na keyboardzie żywcem wyciągnięta z któregoś z horrorów John Carpentera. Nie ma natomiast głosu, jakby Whitney dodatkowo chciał podkreślić, że tym razem mamy do czynienia z dziełem duetu.
W "To Whom it May Concern" Ghoste rapuje w najwyraźniejszy sposób w swojej karierze. Przypomina przesterowanego B-Reala, a tło akustyczne tworzy kombinacja ambientu z charakterystycznymi trapowymi "werblami". Także tym razem w połowie dochodzi do zmiany, pojawiają się partie śpiewane, które obdzierają utwór z pierwotnej zadziorności, a w jej miejsce wstrzykują smutek i tekst o nieszczęśliwej miłości. Koniec to wymowne dwadzieścia sekund ciszy, rozwiązanie, którego wielu dzisiaj bardzo się obawia, bo co jeżeli słuchacz nie wytrzyma i przełączy się? Na szczęście Ghoste ufa swoim odbiorcom i wie, że może sobie pozwolić na bardzo wiele, nawet na pauzę.
Na najwięcej pozwala sobie jednak w finałowym "I Duckinf Hatw You", gdzie zmienia nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni i tym razem z całym gniewem, jaki drzemie w jego trzewiach wyrzuca z siebie: I don’t want none, I don’t want love. I’ll be blunt, I'm a time bomb. Ponownie doskonale spisuje się Parv0, który ewidentnie przeprowadza zamach na nasze głośniki. Niskie tony wyciąga do tak wysokiego poziomu głośności, że subwoofer zaczyna tańczyć po podłodze i nie wiadomo, czy lepiej go łapać, czy dołączyć.
Największą zaletą dominującej pozycji hip-hopu jest to, że wyciąga z podziemia takie dziwactwa, jak Ghostemane. Rynek powiększył się, jest coraz większe i coraz bardziej zróżnicowane zapotrzebowanie, więc nawet tak nietuzinkowa muzyka ma szanse zaistnieć i korzysta z niej również w odległej Polsce, bo koncerty Whitney'a sprzedają się u nas na pniu. Jeżeli trzeba było wypchnięcia rocka z pozycji lidera dla otworzenia setek głów i poszerzenia setek horyzontów, to nie jest mi go żal, a nawet podejrzewam, że wyjdzie mu to na dobre.
Blackmage/2019