Obraz artykułu Ghostemane - "Opium"

Ghostemane - "Opium"

71%

Na wcześniejszej EP-ce mieliśmy rozliczenie z przeszłością, fascynację hardcore punkiem czy nawet bardziej grindcorem. "Opium" to z kolei hołd dla rocka z początku XXI wieku, tego, na który jeszcze niewielu patrzy z sentymentem, częściej uchodzi za obciachowy.

Staind, Zeromancer, Incubus - takie zespoły słychać tutaj wyraźnie, czyli pogranicze industrialnego rocka i nu metalu podszyte niemalże pretensjonalną dawką emocji, ale podobnie jak przy "Fear Network", tak i tutaj nie ma chylenia czoła przed dawnymi idolami, nie ma też nabijania się czy żerowania na nostalgii. Te dziesięć minut wypełnia przygnębiająca, niemalże w całości akustyczna muzyka, na tle której Ghoste w pierwszym utworze ("Acrylic") jeszcze śpiewa, choć już niemal na pograniczu szeptu; w drugim ("Pathetic") zawodzi, do złudzenia przypominając wstęp do albumu "Darkest Days" Stabbing Westward; a w trzecim ("Granada Hotel") już niemal melorecytuje.

 

Z trzech tegorocznych EP-ek ta jest zdecydowanie najbardziej zaskakująca, bo o ile rap nie pojawiał się również na wcześniejszej, o tyle poziom wściekłości przypominał pierwsze wydawnictwa Ghostemane. Tutaj dostajemy natomiast ugrzecznione brzmienie kojarzące się z ostatnim długogrającym albumem, czyli jawnie zafascynowanym Nine Inch Nails "N/O/I/S/E", a w dodatku teksty na "Opium" mogą wydawać się banalne aż do przesady.

 

"Acrylic" zaczyna się od klasycznego call and response stosowanego najpierw przez bluesmanów, później popularyzowanego w grunge'u i powracającego w każdej muzyce tworzonej przez utrapioną młodzież. I guess I'm awake, fuck, why me? Couldn't he just take me in my sleep? I guess he doesn't exist - rozmawia sam ze sobą Whitney i jedyne, co może zaskakiwać to jego metryczka, bo kiedy koło trzydziestki wciąż walczy się z Weltschmerzem na tak elementarnym poziomie, zaczyna to przypominać panów z The Analogs śpiewających do publiczności w średnim wieku o dzieciakach atakujących policję. Podobnie jak poprzednio doszukiwałem się tarantinowskiego pierwiastka, tak i tutaj mogę jednak zrozumieć, że jest to sięganie po określoną konwencję i przemawianie językiem specyficznych czasów, co pozwala na przymrużenie oka.

 

Można by się zastanawiać, do kogo właściwie jest skierowane to wydawnictwo, ale dyskografia rapera z Florydy to znakomity dowód na to, że "ta dzisiejsza młodzież" nie jest tak zła, jak niektórzy chcą ją widzieć. Żadne inne pokolenie nie było równie otwarte, a słuchanie z podziałem na gatunki to przeżytek praktykowany jeszcze tylko przez ojców i dziadków w sprawnych koszulkach Biggiego albo Metalliki. Można słuchać Ghostemane rapującego, zdzierającego gardło i mamroczącego jednego po drugim i brzmi to nawet jeszcze ciekawiej. Dlatego "Hiadica", na której wszystkie trzy EP-ki zostaną zebrane, będzie jeszcze ciekawsza niż każde z tych wydawnictw z osobna.


Blackmage/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce