Obraz artykułu October Tide - "In Splendor Below"

October Tide - "In Splendor Below"

65%

Death i black metal uznawane są za najbardziej ekstremalne i najcięższe odmiany muzyki gitarowej, do których niejednokrotnie trudno przekonać osoby gustujące w rockowej melodyjności. Złoty środek na połączenie przebojowości i metalowego mroku znalazł October Tide, który odświeżył brzmienie na swoim szóstym wydawnictwie.

Chwytliwe gitarowe riffy, dynamiczna, wyrazista sekcja rytmiczna i nasycony mrokiem wokal utrzymany pomiędzy death metalowym growlem a black metalowym krzykiem - tak w kilku słowach można opisać zawartość "In Splendor Below". To przemyślany, zwarty materiał, nagrany przez doświadczonych muzyków.

 

October Tide to supergrupa założona niemal ćwierć wieku temu przez wokalistę i gitarzystę Katatonii - Jonasa Renske i Fredrika Norrmana. Po kilku personalnych zmianach i jedenastoletniej przerwie fonograficznej powrócili w 2010 roku z nowymi pomysłami aranżacyjnymi. Pieczę nad działalnością zespołu przejęli gitarzyści Fredrik i Mattias Norrman, których wsparli muzycy Letters From the Colony - perkusista Jonas Sköld oraz basista Johan Jönsegård. Zespołowe brzmienie dopełnił Alexander Högbom śpiewający w Demonical.

 

Jak przyznaje wspomniany założyciel i gitarzysta grupy, nowy album jest bardziej agresywny i bliższy death metalowej stylistyce niż poprzednie dokonania zespołu. Jest na nim zdecydowanie więcej mroku, chłodu i tajemniczości. Osiem kompozycji tworzy spójną opowieść, w której poszczególne fragmenty przenikają się wzajemnie, budując melancholijną, jesienną atmosferę. Mimo zawartego w nich ciężaru i smutku, są bardzo przystępne dzięki łatwo wpadającym w ucho i melodyjnym gitarowym riffom, chwilami nawiązującymi nawet do przebojowego hard rocka. Nie brakuje w nich przede wszystkim pasji i naturalnej mocy.

 

Być może brzmi to zaskakująco w kontekście albumu death metalowego, ale "In Splendor Below" przykuwa uwagę naturalną lekkością grania Szwedów, co stało się możliwe dzięki ich długoletniemu muzycznemu doświadczeniu. Tych utworów po prostu dobrze się słucha. Nie ma na tej płycie niesamowitych solówek, rewolucyjnych zagrań i szalonych muzycznych eksperymentów. Jest natomiast energia, płynność i emocje. Mroczna doom'owa melancholia, chwilami o depresyjnym potencjale nie przytłacza dzięki aranżacyjnej dynamice kompozycji. Trudno wyróżnić tu którykolwiek z fragmentów, z drugiej strony nie ma tu także elementów zbędnych.

 

W nagraniach wyraźnie słyszalne są echa twórczości Katatonii i Bloodbath. To zasługa Karla Daniela Lidéna, wieloletniego współpracownika wymienionych grup, który zajął się miksem i masteringiem wydawnictwa. Płytę wyprodukował natomiast sam zespół przy wsparciu Alexandra Backlunda.

 

Szóste wydawnictwo Szwedów nie zaskakuje, a jednocześnie nie nuży. To album, który dzięki swojej przystępności ma szansę trafić nie tylko do wielbicieli ekstremalnych blastów i gitarowego ciężaru, lecz także osób ceniących w muzyce melodyjność i przebojowość. Warto przekonać się o tym na własne uszy.


Agonia/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce