Każdy z nas - wyłączam oczywiście osoby dotknięte depresją - lubi się od czasu do czasu posmucić, norma. Wiecie, pogoda za oknem nie taka, szef w pracy skrzyczał. Wszystko w porządku, ale wobec tego warto rzucić się w ramiona melancholii przy dobrym produkcie. Takim, który mówi o czymś. Takim, który pozostaje w głowie. Takim produktem jest właśnie najnowszy długodystansowy album grupy Hexvessel.
Jeśli sięgnę pamięcią dostatecznie daleko, przypominam sobie, że główny - na chwilę obecną - projekt nad wyraz kreatywnego Kvohsta poznałem gdzieś na odcinku promocji "When We Are Death". Przyjemna zawartość wspomnianego materiału poprowadziła do eksploracji równie miłych "No Holier Temple" czy "Dawnbearer", ale jednak coś nie zaskoczyło. To są jak najbardziej dobre rzeczy, które bezproblemowo mogą oczarować świetną produkcją i poprawnym odrestaurowaniem patentów brzmieniowych z zamierzchłych lat, ale na poziomie emocjonalnym zwyczajnie się z Hexvessel nie dogadaliśmy. Wierzyłem im, ale to wciąż nie była "moja" muzyka. "All Tree" z kolei jest jak najbardziej "moja".
Zacznijmy od ogółów - zespołowi świetnie zrobił zakręt w stronę folku kosztem zabawy w granie rocka psychodelicznego. Nie, żeby tego folku wcześniej tutaj nie było, owszem, był, aczkolwiek teraz stanowi nadrzędny element muzyki Hexvessel. A jaki to folk? Mógłby go słuchać ten samotny Wiking, który nigdy nie chciał grabić i gwałcić, ale po prostu usiąść z miodem pitnym gdzieś w lesie i kontemplować wiele rzeczy, na przykład spożywanie wszelkiej maści płynów z rogu zamiast kubka. Dobra, żarty na bok. To, co jest najpiękniejsze w "All Tree", to właśnie wyraźne zwiększenie dawki cierpliwego smutku, wywołane głębszą niż dotychczas eksploracją rejonów folkowych. Kiedy Kvohst w "Old Tree" śpiewa o tym jednym drzewie, które widziało i wiedziało wszystko, naprawdę jestem przekonany, że artysta mówi do mnie prosto z serca, że to żadna poza, że on naprawdę wybiera się do lasu i w nim widzi swoją życiową oazę. Warto też oczywiście nadmienić, iż tegoroczne wydawnictwo formacji - tak, jak zresztą poprzednie - nie jest specjalnie oryginalne. Takie "Changeling" czy "Birthmark" spokojnie prowadzą do skojarzeń z lżejszym wcieleniem Opeth, a fenomenalnie dołujący "Closing Circles" mruga okiem w stronę nieodżałowanego Coil. Oczywiście nie ma w tym nic złego. Sztuką jest zbudować dobry utwór na bazie sprawdzonych już rozwiązań bez jednoczesnego ich kopiowania w skali jeden do jednego. Hexvessel to potrafi.
Życzyłbym sobie, aby w 2019 roku wyszło jeszcze mnóstwo tak dobrej muzyki, której głównym napędem jest smutek albo - jak kto woli - melancholia, nostalgia, tęsknota za czymś, co minęło. Hexvessel to bardzo świadomi swojej propozycji muzycznej twórcy i dobrze wiedzą, którą stroną kaczka wodę pije. Ja w końcu mogę dołączyć do grona fanów - "All Tree" w jednej chwili kupiło mnie na każdym poziomie, z największym oczywiście naciskiem na emocjonalny. Was też kupi.
Century Media/2019