Od lat o dziejach Ziemi próbują przypomnieć nam muzycy The Ocean Collective, a o historii ludów ją zamieszkujących pionierzy tak zwanej "muzyki świata" - legendarni Dead Can Dance czy współcześni strażnicy tradycji nordyckiej z zespołu Wardruna. Zupełnie inny pomysł na zachowanie pamięci o historii naszej planety i jej mieszkańców ma międzynarodowy kolektyw Heilung, który szturmem podbija rynek muzyczny. Właśnie ukazała się druga płyta zespołu. Co artyści chcą na niej przekazać?
Heilung to jeden z nielicznych zespołów, które ciężką, konsekwentną pracą i oryginalnymi pomysłami zyskały światowy rozgłos w stosunkowo krótkim czasie. W ciągu pięciu lat działalności studyjnej i dwóch scenicznej zagrał dziesiątki koncertów, praktycznie wyprzedając nadchodzącą, zaplanowaną na jesień europejską trasę. Trzon zespołu to międzynarodowe trio - norweska wokalistka Maria Franz, duński multiinstrumentalista Christopher Juul i pochodzący z Niemiec pasjonat pogańskiej symboliki i pisma runicznego Kai Uwe Faust, autor koncepcji zespołowego wizerunku oraz tekstów. Stworzyli razem intrygujące połączenie odgłosów natury, transowych bębnów oraz męskich i żeńskich głosów przenikających się wzajemnie w chóralnych śpiewach i wypowiadanych frazach przypominających modlitwy.
To niezwykły rytuał, hipnotyzujący od pierwszych dźwięków, całkowicie wciągający słuchacza tajemniczymi szeptami, pogłosami, dźwiękami pękającego lodu i trzaskającego drewna, niezwykłym brzmieniem instrumentów zbudowanych z kości, metalowych ostrzy strzał, mieczy i włóczni oraz połączeniem języków - staro-wysoko-niemieckiego i staronordyckiego oraz ich późniejszych odmian. Eksperymentalne, chwilami taneczne rytmy tworzą zapadające w pamięć, chwytliwe melodie urzekające naturalnym pięknem i lekkością, którym nie brakuje jednak mrocznego charakteru i nieokiełznanej energii, tak bliskiej stylistyce metalowej.
Mimo że album trwa ponad siedemdziesiąt minut, nie nuży. Sprawia, że gdy wybrzmi ostatnia nuta, chce się włączyć go ponownie i raz jeszcze zanurzyć w alternatywnej rzeczywistości, którą kreuje zawarta na nim bardzo klimatyczna muzyka. Jest w niej mistyczna siła, pewnego rodzaju magia i ogromna pasja decydująca o jej wyjątkowości. To płyta, której należy słuchać w całości, z każdym kolejnym odsłuchem odkrywając kolejne warstwy brzmieniowe.
Warto podkreślić, że "Futha" została nagrana z godną podziwu starannością i dbałością o detale. Wszystkie odgłosy natury pochodzą z nagrań terenowych rejestrowanych w różnych porach roku i o różnych porach dnia, a partie wokalne powstały z połączenia kilkunastu ścieżek. Dzięki temu, że muzycy pracowali nad płytą we własnym studiu, byli wolni od presji czasu i mieli możliwość w pełni skupić się na szczerych emocjach i przekazie.
Jak sami przyznają, opisując inspiracje dla swojej twórczości, opierają muzyczne pomysły na wykorzystaniu współczesnej techniki do zobrazowania świata, który istniał w zamierzchłej przeszłości po to, by przedstawić historię w sposób czytelny i zrozumiały dla odbiorcy w dwudziestym pierwszym wieku. Nie ma tu wyższej ideologii czy przesłania politycznego odnoszącego się do współczesnego świata. Jest natomiast podkreślenie więzi człowieka z naturą i przesłanie, by dbać o wspólne dziedzictwo.
Tytuł albumu, jak łatwo się domyślić, nie jest przypadkowy i wpisuje się w artystyczną koncepcję działalności zespołu. "Futha" jest pochwałą potęgi dziewiczej, nieokiełznanej siły natury, będącej początkiem życia. Z racji tego, że w wielu językach i mitologiach jest rodzaju żeńskiego, utożsamia się ją z kobiecą płodnością. "Futh" w zapisie runicznym sprzed tysiąca pięciuset lat oznacza łono w kontekście cielesności, to jest moc pozwalającą kobietom wpływać na decyzje mężczyzn, wielu z nich doprowadzając do szaleństwa.
Twórczość Heilung pokazuje, że muzyka to uniwersalny język, który łączy ludzi niezależnie od narodowości, charakteru i uwarunkowań kulturowych. Trafia do osób otwartych na nowe, intrygujące brzmienia, bez jakiejkolwiek klasyfikacji - zarówno do miłośników folkowej tradycji, jak również licznych odmian metalu czy muzyki eksperymentalnej. "Futha" to po prostu doskonały album, obok którego nie można przejść obojętnie.
Season of Mist/2019