Przepojone reverbem brzmienie stwarza niesamowitą, przeszywające na wskroś atmosferę pełną specyficznej energii i melancholii. Jest coś pięknego w tej muzyce, w tym, jak wiele zawiera emocji i klimatu. Dużo dobrego zrobił niezwykle atmosferyczny głos wokalisty, Yany Guselnikowej - tworzący senny klimat wokal został skrzętnie skryty za warstwą instrumentalną, zabieg całkiem w ramach gatunku.
Nie ma wątpliwości, że atmosfera i brzmienie są na tej płycie najważniejsze. Głośne gitary tworzą ścianę dźwięku, do tego w każdej z kompozycji wyraźnie zaznacza się bas. A zaczyna się bardzo klasycznie - "Islands" świetnie buduje atmosferę płyty i zdaje się hipnotyzować za sprawą wokalu "zza mgły" i pięknej melodii. W "Look Around" następuje uderzenie energii - to bardzo żywiołowy utwór, który dzięki melodii i zawartej w nim niesamowitej sile wprowadza trochę świeżości do nawiązującego do klasyków gatunku brzmienia zespołu.
W tej muzyce można się rozpłynąć. Jej charakter sprawia, że chciałoby się aż zamknąć oczy i dać się ponieść. W alternatywnej rzeczywistości większość piosenek Blankenberge mogłaby zostać wydana w latach 90. i spokojnie konkurować chociażby z tym, co tworzyły wtedy Ride czy Slowdive. Słuchając najnowszego wydawnictwa grupy, nie sposób uniknąć tych skojarzeń, a to może być zarówno pochwała, jak i zarzut. Najłatwiej można było to wychwycić na wspomnianym debiucie, z "More" jest trochę inaczej. Słychać, że zespół się rozwinął, brzmi ciekawiej, może nawet i pewniej (choć to najlepiej zawsze ocenić na żywo), a kompozycje noszą echa post-rocka i dronegaze'u. To bardzo porządne brzmienie, również pod względem produkcyjnym. Wszystkie piosenki są też bardzo melodyjne, co jednak nie pozbawia ich pewnej dozy surowości, najczęściej objawiającej się w pięknej ścianie dźwięku tworzonej przez gitary.
Każdy z utworów przepełniają emocje i cudowna melancholia. Atmosfera tajemniczości, dziwnego rozmarzenia oraz snu wyzwala wiele emocji i specyficznego rodzaju energii także u słuchacza. W "Right Now" melodyjność znów łączy się z energią, a "More" to właśnie jeden z tych utworów jakby wyrwanych z shoegaze'owych lat 90. Ze wszystkich piosenek najbardziej wyróżniają się jednak "Go" i "Fest". Najdłuższy na płycie "Fest" rozpoczyna się właściwie od intra figurującego na trackliście jako "Intro Fest" - tam właśnie dają znać o sobie inspiracje dronegazem. Trwające nieco ponad minutę intro oszałamia, a "Fest" nieznacznie tylko ścisza poziom głośności. I robi to tylko na chwilę, ponieważ przejścia między zwrotkami stanowią przepiękną ścianę dźwięku, głośną i przeplataną melodią. W ponad siedmiominutowym utworze zawarto wszystkie najlepsze elementy twórczości Blankenberge - wielość emocji, piękną atmosferę, świetne brzmienie i melodie. "Go" to z kolei napędzany niesamowitą energią utwór. W brzmieniu gitar jest coś porywającego i wyzwalającego, a pod koniec następuje zmiana tempa - melodia przechodzi na pierwszy plan.
Nie ulega wątpliwości, że brzmienie Blankenberge wyraźnie czerpie z klasyków shoegaze'u, a mimo to druga płyta pokazuje rozwój zespołu, który zaczął przetwarzać to klasyczne brzmienie na swój sposób. "More" to solidny album pełen żywiołowych i melodyjnych piosenek, a przy tym klimat kompozycji ma w sobie coś urzekającego i jest pełen oczyszczającej melancholii.
wydanie własne/2019