Obraz artykułu Kirszenbaum - "Stypa komedianta"

Kirszenbaum - "Stypa komedianta"

68%

Czerpanie z lokalnego folkloru i trafianie do zagranicznej publiczności spragnionej egzotycznych brzmień to sukces znacznie mniejszy niż zaimponowanie tym, którzy ów folklor dobrze znają. Przykładem może być Omar Souleyman - człowiek wyspecjalizowany w klaskaniu, którego absurdalna kariera mogłaby zawstydzić Nikodema Dyzmę. Da się jednak inaczej, a Kirszenbaum jest tego przykładem.

Określenie "polski folk" jest bardzo ogólne, bo przecież z czymś innym kojarzyć się będzie w Zakopanem, z czymś innym na Kurpiowszczyźnie i jeszcze z czymś innym na Pomorzu. Nie wspominając nawet o naleciałościach amerykańskiego folku w twórczości rodzimych wykonawców i wykonawczyń (najlepszym przykładem może być "Lowlight" - debiutancki album Lor). Gdzie w tym krajobrazie można usytuować Kirszenbaum? Nigdzie albo wszędzie. Wpływy słowiańskie, klezmerskie i brytyjskie splatają się na "Stypie komedianta" w przedziwny międzykulturowy bukiet, którego składniki jeszcze w poprzednim wieku uchodziłyby za zbyt mocno gryzące się ze sobą. Z drugiej strony odległość od etnicznych korzeni jest tak duża, że trudno pisać o kontynuacji albo nawet o reinterpretacji. Dochodzą do tego teksty, w których pojawiają się problemy czy nazwy przedmiotów istniejące wyłącznie we współczesności, a rezultatem jest nowy miejski folk, niepodobny do tego rozkwitającego w Warszawie pod koniec XIX wieku, ale obdarzony podobnym poczuciem humoru.

 

Kirszenbaum balansuje nie tylko pomiędzy różnymi odmianami folku, nie tylko pomiędzy jego wiejskim a miejskim obliczem, ale także pomiędzy muzyką, którą trafnie byłoby opisać jako "alternatywną" a taką, która z powodzeniem mogłaby szukać komercyjnego sukcesu. Na przykład otwierające album "Samogon" (swoją drogą to pierwszy utwór opublikowany przez duet i to już w 2017 roku) prawdopodobnie trafiłoby w gusta zwolenników i zwolenniczek ballad Zakopower, ale już "Czarnowidze" i jej długi fragment instrumentalny z udziałem gitary elektrycznej czy "7 minut w Tybecie" z szaloną, post-rockową partią skrzypiec nie maiłyby żadnych szans na trafienie do playlist mainstreamowych rozgłośni radiowych.

 

Stylistycznej rozbieżności z jednej strony pokazują szerokie spektrum muzycznych zainteresowań Jakuba Wiśniewskiego i Kacpra Szpyrki, z drugiej - podobnie jak w przypadku "Golem XV" - nie pozwalają stworzyć spójnego dzieła. Największą wadą "Stypy komedianta" jest to, że zbyt duży fragment albumu można było poznać już wcześniej (aż sześć z dziesięciu utworów ukazało się w poprzednich dwóch latach pod postacią singli czy wspomnianej EP-ki), ale to mimo wszystko niska cena za tak niecodzienne spojrzenie na muzykę folkową.


Karrot Kommando/2019



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce