W niemal każdym tekście o Pond pojawia się wzmianka o bardziej znanym zespole, z którym nieodłącznie związana jest ich historia - etykieta "side projectu Tame Impala" musi oczywiście na dłuższą metę męczyć. Nick Allbrook występował z Tame do 2013 roku, Jay Watson (związany także z własną formacją - GUM) wciąż jest częścią obu zespołów, a Kevin Parker, Cameron Avery i Julien Barbagallo także należeli w przeszłości do Pond. Bohaterowie recenzji nie wypierają się zresztą się tych konotacji. Podobnie jak poprzedni album. także "Tasmania" została wyprodukowana w studiu Sun, a Parker jest głównym producentem wydawnictwa. "Kev" - jak zawsze nazywa go Albrook - to wciąż najlepszy współpracownik zespołu.
Na nowym albumie zespół postanowił odważniej eksperymentować między innymi z elektroniką, idąc niejako w ślady Tame Impala. Staraliśmy się, aby nasz groove były naprawdę spójny i dodaliśmy piosenkom więcej humoru (…) Mam nadzieję, że zmieniła się perspektywa, z jakiej powstawały teksty i nie są już tak dydaktyczne, a bardziej akceptująca fakt, że wszyscy jesteśmy niedoskonałymi, zdezorientowanymi i przestraszonymi małymi ludźmi, którzy po prostu chcą cieszyć sobą nawzajem i liczyć na to, że nie rzucamy się w jakiś wieczny ogień - dodaje Albrook. Pond nie rezygnują jednak z refleksji nad otaczającą rzeczywistością - "Tasmania", utopijna w wizji muzyków, podlega obecnie przemianom klimatycznym. Rosnące temperatury i pożary lasów to jeden z motywów przewodnich nowego albumu. Widoczne to jest chociażby w "The Boys Are Killing Me", gdzie lider deklaruje wprost: I don’t know if I can trust my country anymore.
Większe wykorzystanie elektroniki jest zauważalne, choć nie tak przełomowe dla zespołu, jak na "Currents" Tame Impala. Nagrania dochodzą do ośmiu, dziewięciu minut, co nie jest oczywiście nowością dla Pond. Z większym powodzeniem unikają jednak monotonii, w którą wpadały niektóre dłuższe utwory z poprzednich wydawnictw. Najlepszym singlem jest niewątpliwie "Daisy", z przewijającą się przez niego funkową linią basu, nieoczekiwanie ustępującą miejsca bardziej wyciszonej końcówce. Elektroniczny funk "Sixteen Days" nawiązuje nieco do Daft Punk, w klawiszowym "Hand Mouth Dancer" Albrook wspomina o actual heroes, dying to get their kids to France, niewątpliwie nawiązując do kryzysu uchodźczego i dodając ironicznie: I didn't get political, I just faced the facts. Is it critical we react on that?. "Selene" wyróżnia się unikalnym połączeniem basu charakterystycznego dla wcześniejszych krążków Pond z delikatną akustyczną gitarą w tle. Album kończy znakomity duet - emocjonalnej ballady "Shame" i hipnotycznego, instrumentalnego "Doctor's In", którego nie powstydziliby się The Voidz.
Choć nie pozbawiona refleksji nad zmieniającą się planetą, "Tasmania" jest przede wszystkim celebracją życia i radości, nawet w mroczniejszym okresie historii. To podejście zostaje odzwierciedlone w instrumentalnej warstwie krążka, w której ambitny zespół udowadnia swoje zainteresowania innowacją i nie spoczywa na laurach, mimo dyskografii wypełnionej już ośmioma albumami. Utrzymując swoją popową wrażliwość, otwierają się na eksperymentację.
Marathon Artists/2019