Sama Holter nie spodziewała się, że jej kolejny krążek nabierze prawdziwie epickiego wymiaru: Miałam do tej płyty luźne podejście, a to oznaczało podążanie za piosenką, gdziekolwiek ona popłynie. Jeśli pójdzie w kierunku czegoś meandrującego, co zajmie całą dodatkową minutę, muszę po prostu jej na to pozwolić. "Aviary" jest efektem długich sesji nagraniowych, rezultatem nagrania godzinnych improwizacji, z których Holter wybrała materiał gotowy do aranżacji w studiu. W nagraniach albumu wziął udział w dużej mierze ten sam zespół, co w przypadku poprzednich krążków Julii, a najistotniejszym nowym dodatkiem do grupy jest grająca na skrzypcach, altówce i śpiewająca w chórkach Dina Maccabee, najbardziej rozpoznawalna dzięki "Metals" Feist.
Jeśli "Have You In My Wilderness" było najbardziej stonowaną ze wszystkich płyt Julii i przybliżyło ją większej publiczności, "Aviary" jest zdecydowanym powrotem do brzmienia awangardowego. W końcowych wersjach utworów znajdujących się na płycie możemy odnaleźć wyraźne ślady sesji przeprowadzonych przez Julię we własnym mieszkaniu, co czyni z niej nie tylko inspirującą wokalistkę, ale także producentkę i inżynierkę dźwięku, i stawia w jednym szeregu z takimi artystkami, jak Laurie Anderson czy Kate Bush. Julia od zawsze czerpała z literatury, cytując Eurypidesa, Virginię Woolf i Colette na swoich poprzednich krążkach. Liryczna intertekstualność zostaje jednak znacząco rozszerzona na "Aviary", gdzie Holter włącza w swoje utwory Dantego czy Puszkina. W "I Would Rather See" wykorzystuje technikę mezostyku, czyli komputerowo generowanego wiersza tworzonego jednocześnie w poziomie i pionie (technika ta została spopularyzowana przez Johna Cage'a) w celu przetworzenia fragmentu angielskiego tłumaczenia Safony dokonanego przez poetkę Anne Carson. Zamykające album "Why Sad Song" jest natomiast autorskim przekładem tybetańskiego chorału. Wreszcie znakomitą werbalną igraszkę stanowi "Les Jeux To You" - zaskakujący kalejdoskop przypadkowych wyrazów. Fascynacja językiem staje się zatem jednym z motywów przewodnich krążka.
Płyta rozpoczyna się od celebracyjnego "Turn the Light On" - utworu będącego bardzo wyraźnym wstępem do konceptu "Aviary", podobnym niemal do aktu stworzenia. "Everyday is an Emergency" jest szarpiące, na granicy słuchalności. Zaczyna się od czterominutowych, ułożonych na granicy błędu, wysokotonowych dźwięków dud i klawiatury. Początkowo wyobcowane syreny wpadają w hipnotyzujący wzór, rodzaj medytacji nad wspomnianą kakofonią. "Whether" prawdopodobnie mogłoby zostać uformowane w piosenkę o popowym charakterze, ale uniemożliwia to eksperymentalny kaprys Holter. "Voce Simul" jest nokturnowe i nieco paranoiczne, harfa i mieniąca się elektronika sprawiają wrażenie bezcelowego przedzierania się przez zamieszanie. "Chaitius" to utwór żałobny, uporządkowany smyczkiem. Kumulacją albumu wydają się jednak dwa promujące go singlowe utwory - "I Shall Love 2" i "Words I Heard". Syntetyczne nagrania, w wykonaniu Holter będące niezwykle wrażliwą i delikatną proklamacją uczucia i jego górującej siły w życiu. Jej celem staje się rozbudzenie tych uczuć, które stały się przesłonięte lub zapomniane wewnątrz nas wszystkich.
Na Reddicie jeden z słuchaczy określił "Aviary" jako płytę wysłaną przez Joannę Newsom z przyszłości, dla niepoznaki podpisaną nazwiskiem Julia Holter. Myślę, że choć opinia ta trafnie sugeruje kierunek, w jakim podążyła Holter, jest ona krzywdząca dla pracy, jaką wykonała Julia nad tym wydawnictwem, dotykając w rezultacie tego wysiłku każdego zakamarku swojego muzycznego widnokręgu. Jest to niewątpliwie album o oszałamiającym rozmachu, z patetycznym nastrojem całkowicie odpowiadającym jego ambitnej długości. Może on zawierać mnóstwo urzekających pejzaży dźwiękowych i melodii, ale daleko mu do przystępnego słuchania. Gdy jednak pozwolimy, aby nas zaabsorbował, jest w stanie ofiarować przeżycie o wyjątkowej wartości estetycznej.
Domino/2018