Obraz artykułu Adaestuo - "Krew za krew"

Adaestuo - "Krew za krew"

92%

Właśnie dlatego roczne podsumowania przed upływem pełnego roku kalendarzowego nie mają większego sensu - można wówczas przegapić takie skarby, jak długogrający debiut międzynarodowego Adaestuo.

Jeżeli wiesz, że masz przed sobą album metalowy, a otwiera go wysoki, żeński głos, to może uruchomić się mechanizm obronny ostrzegający przed kolejną wersją Nightwish, ale wystarczy poczekać kilka sekund, żeby "Red Moon" (utwór rozpoczynający "Krew za krew") zmienił oblicze - najpierw za sprawą mechanicznych uderzeń w perkusję, później dzięki chtonicznemu wokalowi wściekłością i oszczędnością (niekoniecznie barwą) przypominającemu Deada z "Live in Leipzig" Mayhem. Co ciekawe obydwa głosy należą do tej samej osoby - Hekte Zaren, która niedawno wróciła do Polski po kilku latach spędzonych w Belgii. Właściwszym porównaniem dla całego krążka byłoby natomiast Beherit z okresu już zahaczającego o elektronikę czy nawet "Filosofem" Burzum, bo także u Adaestuo można odnaleźć fascynacje mrocznym ambientem.

 

Muzycy zresztą sami świetnie definiują stosunek, jaki mają do uprawianej przez siebie muzyki: Black metal niewątpliwie jest tutaj językiem podstawowym, ale w żadnym wypadku nie jest dialektem. Za deklarację niewerbalną może uchodzić natomiast ponad dziesięciominutowa kompozycja "Monument", której nazwa dokładnie oddaje zawartość, a dzieje się tutaj więcej niż na niejednym albumie w całościowym rozrachunku. Pierwsza minuta to ociężały, powolny wstęp z demonicznym głosem Hekte na froncie i chociaż "demoniczny" to banalny przymiotnik przy opisywaniu black metalowego skrzeku, akurat w tym przypadku pasuje idealnie. Jest tak surowy i gniewny, jakby przed sesją nagraniową wokalistka nawdychała się woni martwych zwierząt (zwyczajem wspomnianego Deada). Najistotniejsze jest jednak to, że czuć w tym głosie autentyczne emocje, co silnie angażuje w odsłuchiwanie albumu.

 

Doświadczeniem zgoła innym jest kolejny kawałek - "Subterranean Fire", gdzie ambientowe fascynacje biorą górę, a z orgii hałaśliwych dźwięków da się wyróżnić jedynie monotonną partię fortepianową i glosolalię przypominającą tym razem Diamandę Galás. Podobny nastrój i oscylowanie wokół tych dwóch skrajności (ambientową wyznacza "Escaine", black metalową "Shadow Pilgrimage") trwają już do samego końca, który dla mnie okazał się tak naprawdę początkiem zgłębiania tego materiału, od którego z jednej strony bije stęchlizną skandynawskich pionierów z początku lat 90., z drugiej świeżym podejściem do odnajdywania punktów wspólnych pomiędzy ekstremalnym metalem a nastrojową elektroniką (co samo w sobie nowe nie jest czymś nowym, bo chociażby na "Deathcrush" Mayhem możemy usłyszeć intro w wykonaniu Conrada Schnitzlera, muzyka Tangerine Dream).

 

Obok Hekte Zaren zespół tworzą VJS (amerykański muzyk związany między innymi z Nightbringer) oraz pochodzący z Finlandii Perttu "Vainaja" Pakkanen. Wszystko wskazuje więc na to, że materiał na "Krew za krew" tworzono na odległość, ale mam nadzieję, że na jakimś etapie nie przeszkodzi to zespołowi zebrać się i ruszyć w trasę koncertową, bo podejrzewam, że przeżycie tej ponurej "mszy" na żywo byłoby jeszcze bardziej intensywnym doświadczeniem.


World Terror Committee/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce