Obraz artykułu Ghostemane - "N / O / I / S / E"

Ghostemane - "N / O / I / S / E"

94%

"To nie jest hip-hop" - od tych słów prawie pół roku temu zacząłem relację z warszawskiego koncertu Ghostemane. Wtedy był to raczej prztyczek wymierzony we wszystkich tych, dla których tylko oldschool jest prawdziwy, teraz to chyba naprawdę nie jest już hip-hop...

Niespełna dwuminutowe intro ("Intro.Desolation") może sprawić, że kilkukrotnie sprawdzicie, czy to aby na pewno nowy materiał Ghostemane, a nie Nine Inch Nails. Industrialny, mroczny podkład, żadnego rapowania, przesterowany głos wykrzykujący rozpaczliwe wersy z barwą bliźniaczo podobną do tej, jaką dysponuje Trent Reznor... To drastyczny zwrot w nowym kierunku, ale bez obaw, raper z Florydy nie odcina się od dorobku, który miesiąc po miesiącu przez ostatnie dwa lata powiększał grono jego oddanych fanów.

 

W "Nihil" - pierwszym właściwym utworze na albumie - charakterystyczna, nieludzka barwa Ghoste ponownie wybrzmiewa, a wraz z nią potężne, basowe uderzenia, do których zdążył nas przyzwyczaić wcześniejszymi wydawnictwami. Mniej więcej w połowie tempo na chwilę zwalnia i znowu pojawiają się nawiązania do Nine Inch Nails, ale można by ten kawałek śmiało przenieść na ubiegłoroczny album "Hexada" i nikt nie zauważyłby różnicy. Szybko okazuje się jednak, że takie momenty należą do rzadkości.

 

"Flesh" w pierwszych dźwiękach to nie tylko industrial, to nawet industrialny metal. Przetasowany z trapowym hi-hatem i kolejnymi rapowanymi fragmentami, ale jednak industrialny metal. Z kolei w "The Singularity" elementy nowego ulubionego gatunku Ghoste wzięły górę i gdyby odizolować te dwie minuty od kontekstu, nikomu nie przyszłoby do głowy, by powiązać je z hip-hopem. Proporcje pomiędzy tymi dwoma składnikami zmieniają się wielokrotnie na długości całego albumu i chociaż wielu wcześniej przekonywało, że znalazło więź pomiędzy tymi dwiema stylistykami (chociażby Clawfinger czy Moodie Black), w moim odczuciu po raz pierwszy faktycznie udało się to zrobić dopiero teraz.

 

Na pewno dla niektórych słuchaczy tak wyraźna zmiana kierunku będzie trudna do przyjęcia, dla mnie Ghostemane w takiej oprawie jest jeszcze bardziej szczery i mam nadzieję, że będzie podążać tą drogą, a na jakimś etapie pozwoli sobie nawet na zespół sceniczny zamiast DJ-a i podkładów z pendrive'a. Jedynym zarzutem, jaki pod adresem "N / O / I / S / E" mogę wystosować jest niedbałość o kompozycje. Każda z nich jest na tyle zróżnicowana, że nie da się ich ze sobą pomylić, ale każda sprawia również wrażenie porzuconej w połowie. Może to przejaw buntowniczej natury, ale w odbiorze przypomina to słuchanie niekompletnego samplera.


Blackmage/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce