Mroku bynajmniej nie kojarzonego z gotyckim rockiem czy EBM, a raczej z wilgotnymi, wiekowymi kościołami i zapachem kadzideł. Nie jest to zresztą skojarzenie wynikające z interpretacji, XDZVØNX z premedytacją wprowadza taką atmosferę w pierwszym utworze - "Slavite Gospoda" (co w dosłownym tłumaczeniu oznacza: "Chwalmy Pana"). Po takim wstępie można by się spodziewać wszystkiego. Mógłby to być black metal, mógłby być neofolk albo ambient. Mogłoby być niemal wszystko, no może poza rapem... ale tak się składa, że na elektronicznych, wolnych od wyraźnej melodii podkładach z "Presji" pojawiają się właśnie wersy rapowane. Fani Bedoesa raczej nie mają czego tutaj szukać, dla mnie z kolei to jeden z najlepszych rapowanych utworów tego roku.
Rap jest tutaj na chwilę. To nie jest docelowa forma wrocławskiego duetu i chyba takiej w ogóle nie ma. "Listen//Repeat" to przedziwny kawałek o bicie prowokującym do tańca i nastroju, który sprawia, że tańczyć do niego można by tylko na grobach; "Baba Vanga" zabiera nas na pogranicza trapu i witch house'u; a "Blok P" mógłby uchodzić za pieśń ludową, ale wyłącznie jakiegoś ludu z innej planety. Tajemniczości każdemu z utworów dodaje podejście do produkcji na przekór rozwojowi technologicznemu i szlifowaniu każdego jednego dźwięku do perfekcji. Tutaj niedoskonałości są zaletą, sprawiają, że zgłębiając ten album, można się poczuć jak odkrywca zaginionego skarbu.
"Taśma pierwsza" to materiał do tego stopnia intrygujący, że raz włożona do odtwarzacza płyta długo nie chce z niego wyjść i przy każdym kolejnym odsłuchu można odkrywać nowe smaczki, analizować, porównywać. Albo można po prostu wyłączyć się i odlecieć w nieznane.
wydanie własne/2018