Obraz artykułu So Stressed - "Pale Lemon"

So Stressed - "Pale Lemon"

70%

Przykładów na zmianę muzycznego stylu w historii branży jest bez liku. Zazwyczaj jednak następuje ona stopniowo, z płyty na płytę i często polega na "wygładzaniu" wypracowanego brzmienia. So Stressed, reprezentanci sceny post-hardcore, nie są więc w swojej transformacji odosobnieni. Rzadko jednak jesteśmy świadkami tak dużego przeskoku, jak pomiędzy zeszłorocznym "Please Let Me Know" a tegorocznym "Pale Lemon".

Morgan Fox, Kenneth Draper oraz Andrew Garcia wydali na przestrzeni ostatnich sześciu lat cztery albumy. Na pierwszych trzech sprawnie połączyli ze sobą noise rock z post-hardcorem, dodając do tego ciekawą motorykę i ogrom emocji. Agresji w ich grze było aż nadto, a pasja i brak zgody na zastany wokół siebie świat dosłownie wylewały się z poszczególnych kompozycji. Dla tych, którzy losy grupy śledzili trochę bliżej tak drastyczna zmiana brzmienia nie powinna jednak być zaskoczeniem. Pozostałym już tłumaczę dlaczego.

 

Po ukazaniu się "Please Let Me Know" zespół stronił od promocji tego wydawnictwa. Z nielicznych wywiadów przeprowadzanych z muzykami w tym okresie wynika, że album ten przeleżał na półce wydawcy półtora roku. W związku z tym w momencie premiery, muzycy nie czuli z nim już żadnej więzi. Ba, nie mieli potrzeby grania, ani też jakiegokolwiek poczucia związku z szeroko pojętą "sceną gitarową". Nie śledzili poczynań grup, do których ich porównywano i jak sami twierdzili, pełnię stylu osiągnęli już na swojej drugiej płycie, to jest "The Unlawful Trade of Greco-Roman Art". I jeszcze jedna ważna informacja - od jakiegoś czasu przerzucili się na słuchanie jazzu.

 

Przeskakujemy teraz do roku 2018 i do "Pale Lemon". Mając na uwadze powyższe deklaracje oraz inspiracje grupy, szok po przesłuchaniu tego albumu nie jest już tak duży. Zresztą przy otwierającym "Heavy Gifts" możemy jeszcze stwierdzić, że to po prostu coś w rodzaju intra. Rytmiczny podkład, oszczędna gitara i opanowany wokal, a zaraz pewnie zaczną łoić. Nic bardziej mylnego, choć paradoksem jest to, że ten utwór faktycznie jest zmyłką, tylko że zupełnie innego rodzaju.

 

"Pale Lemon" to faktycznie spokojna płyta, ale pewne cechy charakterystyczne stylu zespołu nadal są na niej widoczne. Przede wszystkim członkowie grupy dalej bawią się rytmem, ale to zabawa na pogranicza jazzu i... popu. Miejscami słychać też echa inspiracji klasycznym indie rockiem; jak w bardziej gitarowym i nieco głośniejszym (choć nadal łagodnym) "Onion Paper". Emocjonalność w głosie i w tekstach Morgana też jest tu obecna. Te emocje mają jednak zupełnie inny odcień. Po złości nie ma śladu, pozostała pasja. To jednak pasja romantyczna, złożona z takich elementów, jak miłość, spełnienie czy spokój. Co więcej, panowie skomponowali to tak, że im wierzymy. Nawet wtedy, gdy Morgan w dość zaskakujący sposób wyznaje najbliższej osobie, jak bardzo cieszy się, będąc przy niej i że w tym właśnie momencie niczego więcej do szczęścia mu nie potrzeba. A w tle przygrywa nam pop.

 

"Pale Lemon" to faktycznie spokojna płyta, ale pewne cechy charakterystyczne stylu zespołu nadal są na niej widoczne. Przede wszystkim członkowie grupy dalej bawią się rytmem, ale to zabawa na pogranicza jazzu i... popu. Miejscami słychać też echa inspiracji klasycznym indie rockiem; jak w bardziej gitarowym i nieco głośniejszym (choć nadal łagodnym) "Onion Paper". Emocjonalność w głosie i w tekstach Morgana też jest tu obecna. Te emocje mają jednak zupełnie inny odcień. Po złości nie ma śladu, pozostała pasja. To jednak pasja romantyczna, złożona z takich elementów, jak miłość, spełnienie czy spokój. Co więcej, panowie skomponowali to tak, że im wierzymy. Nawet wtedy, gdy Morgan w dość zaskakujący sposób wyznaje najbliższej osobie, jak bardzo cieszy się, będąc przy niej i że w tym właśnie momencie niczego więcej do szczęścia mu nie potrzeba. A w tle przygrywa nam pop.

 

Nie z każdej z powyższych prób So Stressed wychodzą bez szwanku. Czasami brakuje jakiegoś ciekawszego patentu i niekiedy grupa wydaje się błądzić w swoich wymyślnych aranżacjach. Nie jest to z pewnością płyta idealna, ale świadomi swoich ograniczeń członkowie zespołu wcale nie wydają się tego ukrywać. Jeśli piszą o miłości w dość naiwny sposób, to opisują ją tak, jak faktycznie ją czują. Gdy brakuje jakichś umiejętności wykonawczych, to tylko dlatego, że cały czas się uczą i tyle na ten moment potrafią. Zresztą znali ryzyko, a mimo wszystko nie bali się wprowadzić zmian. I to dzięki temu, pomijając pewnie niedostatki, "Pale Lemon" jest eksperymentem udanym i najważniejsze, że szczerym. To czuć i słychać w każdym fragmencie tego materiału.


Ghost Ramp/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce