Obraz artykułu Spurv - "Myra"

Spurv - "Myra"

90%

Najlepszy norweski post-rock? Najlepszy post-rock Skandynawii? A może po prostu najlepszy post-rock tego roku?

Spurv to po norwesku wróbelek. Na nazwę oslowskiego zespołu trzeba jednak patrzeć ironicznie - niewiele muzycznych dzieł jest dalszych od bycia niepozornym i pospolitym jak nasz Elemelek. Z drugiej strony może muzycy chcieli być postrzegani jako część naszego codziennego życia, która staje się coraz bardziej i bardziej unikalna (tak, tak, wróble wymierają, polecam wygooglowanie tematu).

 

Ten norweski "wróbel" narodził się w 2011 roku z inicjatywy Gustava Jørgena Pedersena, Hermana Otterlei'a i Hansa-Jakoba Jeremiassena, początkowo jako projekt do robienia muzyki instrumentalnej (przy okazji innych zobowiązań), teraz jest to jedna z najgłośniejszych - dosłownie - nazw w europejskim post-rocku. Znakomicie przyjęte początki zespołu, czyli demo "Med enormt håp" ("Z olbrzymią nadzieją") i EP-ka "Blader som faller og blir til nye trær" ("Liście, które spadają na ziemię i tworzą nowe drzewa") zdradzają optymistyczną naturę Skandynawów. Ta trochę zmieniła się wraz ze zmianami personalnymi, co zaowocowało znakomitym albumem "Skarntyde" (czyli... "Szczwół pospolity". Wikipedia mówi, że trujący). Być może natura ma to do siebie, że pojęcia takie, jak optymizm i pesymizm nie mają zastosowania, umierające liście dające życie nowym drzewom są tak samo naturalne jak trujący szczwół.

 

Co ciekawe, zespół znany jest z koncertowania w małych, a nawet maleńkich pomieszczeniach. Legendą jest koncert zagrany w ich własnym mieszkaniu, na który wcisnęła się, podobno, setka osób.

 

Wracając do "Myry", ciężko zgadnąć do czego ma odnosić się tytuł albumu. Poza starożytnym miastem w Lidii i norweską raperką, Myra to również część Oslo i to może być trop. Za to cover art nie jest trudny do rozszyfrowania. Obraz Christera Karlstada to trochę landszafcik ze ściany w altance, ale to również esencja Norwegii - zamglony krajobraz, dziki rogacz i blond włosa dziewczyna w tradycyjnym swetrze. Brakuje tylko, żeby trzymała w kieszeni dorsza.

 

Pierwsze, co rzuca się w uszy na nowej płycie to jak niesamowicie rozrosło się brzmienie Norwegów. Oryginalny skład z późniejszym nabytkiem, perkusistą Simonem Ljungem, rozrósł się do małej orkiestry ze skrzypcami, wiolonczelą i prawie każdym możliwym instrumentem smyczkowym, a także z syntezatorami. Cała ta ferajna kierowana jest przez bardzo wyraźną, czasem wręcz wdzierającą się na pierwszy plan perkusję, za hałas natomiast odpowiedzialni są Pedersen i Otterlei na gitarach. Nie jest to jednak bezmyślny hałas, który ma jedynie ogłuszać. Siłą Norwegów są bogate, pozytywnie pokomplikowane kompozycje, wijące się niczym poplątane korzenie starego drzewa.

 

Nie jest to przypadkowe porównanie, bo "Myra" to płyta o lasach. Kto nigdy nie był w Skandynawii, ten nie zrozumie, jak przytłaczające są zalesione przestrzenie rozciągające się od fiordów po górskie szczyty. Te przestrzenie i masywność słychać doskonale od samego początku płyty. Spurv hołdują swoją muzyką drzewom, skałom, górom. I znowu, robią to w bardzo skandynawski sposób. "Fra Dypet Under Stene", czyli "Z głębin pod kamieniami", nawiązuje do nordyckiej mitologii, w której to wnętrze gór były osobnymi, fantastycznymi światami.

 

Muzyka Spurv sięga co chwilę epickich szczytów, ale ma też łagodne fragmenty, jak w "Hviler bekkenes sang" z jego smyczkowo-synthowym krajobrazem. Nie ma ich jednak znowu tak dużo, zwłaszcza druga część krążka nie daje wytchnienia. "Fra myrtemplet" to ponura przygrywka przechodząca płynnie w "Den gamles stemme brister", który z kolei brzmi jakby gościnnie zagrała w nim kapela zajmująca się na co dzień medieval metalem. Zamykający album "Allting får sin ende, også natten" łączy w sobie wszystko, co najlepsze - retro nagranie, klawisze pianina i potężne gitary atakujące znikąd jak piorun rzucony przez samego Tora.

 

Płyta kończy się powrotem do, nomen omen, korzeni. "Allting får sin ende, også natten", czyli "Wszystko ma swój koniec, nawet noc" to trochę tego optymizmu wziętego z natury, który wcale optymizmem nie jest, to my przydajemy naturze taką ładną cechę. A ona po prostu jest.


Fysisk Format/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce