Obraz artykułu Bombino - "Deran"

Bombino - "Deran"

80%

Czwarta wydana na Zachodzie płyta Omary Mokhtara to w pewnym sensie powrót do korzeni. Pierwsza, wydana osiem lat temu przez niezastąpiona oficynę Sublime Frequencies, była w zasadzie zbiorem nagrań terenowych z agadezkich wesel i imprez, na których zbierał szlify jego zespół oraz z ogniskowych posiedzeń z gitarami.

Drugą - "Agadez" - zgodnie z nazwą nagrał w rodzinnym mieście. Dwie kolejne zarejestrował już w Ameryce, z tamtejszymi producentami i z różnym skutkiem. Wyprodukowany przez Dana Auerbacha z The Black Keys "Nomad" to album fenomenalny, pełny psychodelicznych odjazdów. Przy nagrywaniu "Azel" za konsoletą stanął David Longstreth z Dirty Projectors i wyczyścił muzykę Bombino ze wszystkich nierówności i nieczystości, co trochę odebrało jej uroku. Czy dlatego Omara postanowił nagrać jej następczynię w studiu w marokańskiej Casablance? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że to był świetny ruch.

 

Trudno pisać o Bombino bez wspominania jego historii, bo ma ona wpływ na całą jego muzykę. Mając kilka lat, z powodu wybuchu powstania Tuaregów musiał uciekać z rodzinnego Nigru do Algierii. Przez lata mieszkał w Libii, gdzie zaczął grać w pierwszym zespole. Po powrocie do Agadezu grał na weselach, ale w połowie poprzedniej dekady znów musiał uciekać, tym razem do Burkina Faso, z powodu kolejnego powstania, w którym Omara brał już czynny udział. Dwóch muzyków z jego zespołu zginęło w starciach. Wtedy Bombino postanowił zmieniać swój świat nie za pomocą walki, ale muzyki.

 

Dlatego w tekstach - często zbyt patetycznych dla zachodniego ucha - Bombino śpiewa o potrzebie pokoju, wzmacnianiu własnej tożsamości, miłości do rodzinnego języka, ale wyśpiewywanych w języku tamaszek, więc nieodrywających uwagi od muzyki. Głównym tematem "Deran" uczynił Saharę, pustynię, którą kocha każdy Tuareg.

 

Muzycznie "Deran" jest pomostem między odlotami "Nomad" a reaggae'owymi (czy jak sam Bombino określa tę hybrydę tuaregge'owymi) ciągotami "Azel". Wiem, że do ultratransowej, narkotycznej drugiej strony "Guitars from Agadez vol. 2" powrotu nie będzie, ale każde jej echo - jak "Takamba" - witam z wielkim entuzjazmem. Cieszy także ciągłe poszerzanie wpływów i wychodzenia poza kanon "tuareskiego bluesa". Poza jamajską pulsacją, pojawia się chociażby rytm marokańskiej gnawy w chyba najlepszym na płycie "Tamasheq".

 

Noisey przy okazji premiery "Deran" okrzyknął Bombino sułtanem shredu, gdzie indziej pojawiały się opinie, że jest afrykańskim Hendriksem. Nic z tego nie jest przesadą, Bombino gra na gitarze jak nikt inny, choć oczywiście jego gra wyrasta z tradycji Tinariwen i całego ruchu ishoumar, to jednak jest jednym z niewielu gitarzystów, którym udało się wyjść z cienia starszych kolegów. Odnalazł własny styl, który konsekwentnie rozwija. Jest w nim więcej szaleństwa, więcej brawury, swobodnych i sensownych przejażdżek po gryfie, ale w każdym dźwięku słychać bezmiar Sahary i zielone oazy Sahelu. A ja mam czasem wrażenie, że niczego więcej do szczęścia mu nie potrzeba.


Partisan Records/2018


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce