Może problem zaczyna się już na poziomie edukacji? Szkoła - ta zupełnie zwykła, nie muzyczna - sprawia, że sięgnięcie na przykład po skrzypce w głowie dziecka przypomina korzystanie z internetu za pomocą modemu.

Pewnie tak, chociaż wydaje mi się, że muzyka - powiedzmy - klasyczna czy poważna zaczyna docierać dalej i zaczyna być słuchana przez większą liczbę osób. Przestaje to być zajęciem elitarnym, co związane z tym, o czym powiedziałem chwilę temu - podobnie jak mam nadzieję, że powoli zaczynamy się odcinać od publicystyki anonimowej, tak samo mam wrażenie, że powoli zaczynamy być zmęczeni rzeczami o niskiej jakości. To jest tylko moja opinia, nie wiem, czy istnieją jakieś statystyki na jej poparcie, ale wydaje mi się, że ludzie zaczynają słuchać coraz więcej rzeczy o wyższej jakości. Tyczy się to też muzyki klasycznej, poważnej czy po prostu trudniejszej. Mam wrażenie, że wraca się do niej, że jest pewnego rodzaju renesans, a przynajmniej jego początek.

 

Jako ojciec masz jakiś konkretny program związanym z domową edukacją muzyczną?

Nie mam programu, natomiast intuicyjnie i na bazie doświadczenia, jakie wyniosłem z własnych lat szkolnych, staram się w dobry sposób wspierać edukację młodszego syna. Starszy interesuje się bardziej piłką nożną i jest w tym konsekwentny, co bardzo mnie cieszy. Próbuję znaleźć dobrą proporcję między motywowaniem do pracy - bo praca jest niezbędna i konieczna - a czystą przyjemnością, jaka powinna z tego płynąć. Nie chcę zatruwać tej młodej, świeżej głowy ciężarem, jaki wiąże się z graniem na instrumencie, graniem koncertów czy uczestnictwem w konkursach muzycznych. Staram się tego pilnować, ale i tak kluczowe jest nauczenie się pracy. Coś, z czym sam zawsze miałem problem - regularność pracy, obowiązkowość. To jest niezbędne, bo jeżeli nie włoży się w granie pracy, to z czasem te pierwsze zdolności, to, co jest naturalne w organizmie i zdolnościach, przestają wystarczać. Pozostaje to, czego się nauczyliśmy po prostu pracując, no i pozostaje też sama umiejętność pracy, więc jest to rzecz, na którą zwracam szczególna uwagę i której chcę syna nauczyć.

Wesołowski, zdjęcie portretowe na tle brzozy.

Macie spięcia na poziomie słuchacza? Na przykład sytuacje, kiedy przynoszą Quebo albo Taco, a ty próbujesz pokazać im coś zupełnie innego?

Jest tak [śmiech], ale staram się być wyrozumiały. Mamy zresztą taki układ, że starają się nie puszczać przy mnie rzeczy, których nie lubię, ale to też trochę mnie bawi [śmiech]. Bardzo wierzę w gust muzyczny czy może nawet bardziej w intuicję muzyczną mojego syna. Zawsze jemu pierwszemu puszczam moje rzeczy i nawet jako dwulatek był moim pierwszym krytykiem. Za każdym razem zaskakiwało mnie, jak punktował słabsze momenty i jak zatrzymywał się nad rzeczami, które rzeczywiście są lepsze, mimo że jest to muzyka - wydawałoby się - zupełnie nie dla dziecka. Zawsze miał tę intuicję i wierzę, że nie zepsuje jej, natomiast kiedy go pytam o to, jakie są jego ulubione utwory, to jednym tchem potrafi wymienić "Cztery pory roku" Vivaldiego, "Despacito", AC/DC i na przykład moją płytę [śmiech]. Ale niech obydwaj szukają, czegoś swojego, w końcu w tym wszystkim znajdą. Sam też staram się przemycać swoje sugestie, puszczam im Beastie Boysów czy Michaela Jacksona i podglądam reakcje.

 

A może właśnie taka muzyka, jak ta z "Rite of the End" może być teraz buntownicza? Skoro w Tesco można kupić t-shirty Ramons, to czemu nie?

Jasne, może. Dla mnie w ogóle zaskakujące jest to, że ta płyta spotkała się z tak dobrym przyjęciem i zdobyła tyle głosów w przeróżnych rankingach, ale kiedy czytam recenzje i wypowiedzi, rzeczywiście okazuje się, że ten album uderza w nutę, która nie była poruszana przez dłuższy czas, a może nawet w ogóle. To jest ciekawe, bo nie starałem się znaleźć tej nuty, a okazuje się, że czekała na uderzenie u wielu osób. Jest to dla mnie bardzo interesujące, ale też zdumiewające.

Często intrygujące dla ludzi jest też to, że deklaruję sympatię do nowszej muzyki, na przykład do techno, a nie uważam, żeby było to coś dziwnego i nie uważam też, żebym to zainteresowanie mocno ukazywał w swojej twórczości.

Mnie w wielu recenzjach najbardziej zaskakiwało, że mocno podkreślano łączenie muzyki klasycznej z elektroniką, a przecież to nie jest zjawisko nowe, sięga do przełomu lat 40. i 50., i muzyki konkretnej. Miałem wrażenie, jakby wiele osób odkrywało to po raz pierwszy.

Tak, to jest fakt i akurat w muzyce z "Rite of the End" nie ma niczego nowego. Często intrygujące dla ludzi jest też to, że deklaruję sympatię do nowszej muzyki, na przykład do techno, a nie uważam, żeby było to coś dziwnego i nie uważam też, żebym to zainteresowanie mocno ukazywał w swojej twórczości. Wierzę natomiast, że soki wyciśnięte z moich sympatii muzycznych nasączają także to, co tworzę. Nie ma tam dosłownych nawiązań, ale pewnie w treści można to wyczytać i usłyszeć. Na pewno nie jest to jakoś szczególnie nowatorskie, jest inne w tym sensie, że to moja wypowiedź, ale czy stylistycznie albo w zakresie użytych środków może być uznawane za nowe? Myślę, że nie.

 

Zdarzało się, że występowałeś na jednej scenie razem z Trupą Trupa, Synami czy z Lipali, więc także w tym zakresie jesteś dość otwarty. Te odmienne światy nie spotykają się jednak często, to kwestia tego, że neoklasyczni muzycy niechętnie zwracają się w nieoczywiste kierunki, czy może jednak "alternatywna" scena muzyczna źle znosi neoklasycyzm?

To jest ciekawe i dla mnie miłe, bo świadczy o tym, że zainteresowanie moją muzyką przychodzi z różnych stron. Ludzie słuchający muzyki zespołów, które wymieniłeś są ciekawi również innych kierunków i jest to dla mnie fajne, ale sam nigdy nigdzie nie próbowałem się umiejscowić. Chociaż oczywiście w momencie, kiedy szukałem wytwórni albo wysyłam swoje rzeczy do miejsc, gdzie chciałbym zagrać koncert, posługiwałem się kluczem, spoglądałem na pewien zestaw artystów, którzy wydaje mi się pochodzić z jednej rodziny estetycznej i uważałem, że na przykład dobrze byłoby zagrać w podobnym miejscu. Muszę mieć jakąś wytwórnię i jakieś miejsca na występy, więc siłą rzeczy nie szukam według działalności zespołów rockowych, a raczej zawężam kierunek działań do śledzenia artystów, którzy w moim odczuciu są bardziej zbliżeni do tego, co robię.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce