Kiedy muzyk decyduje się nagrać solowy album, często towarzyszą mu pobudki osobiste. Z tobą też tak było?

Tak, w pewnym momencie praca zespołowa - którą wciąż uwielbiam i praktykuję - za bardzo mnie przeciążyła w stosunku do tego, co sam mam do powiedzenia. Odkryłem też, co mam właściwie do powiedzenia. W styczniu miałem trzydzieste urodziny i sprowokowało mnie to do postawienia sobie takiego celu na ten rok. Oczywiście uznawanie trzydziestki za wejście w nową przestrzeń życia jest bardzo umowne, ale ludzie bardzo lubią symbole, otaczają się nimi na każdym kroku. Podkręciłem sobie symbol trzydziestki, zmieniając swój stosunek do tego, co robiłem wcześniej. Postanowiłem, że wyjdę do ludzi z własną historią.

 

Nie masz poczucia, że im bliżej premiery, tym bardziej coś tracisz? To nie jest trochę jak ostatni dzień wakacji, o których marzyło się latami?

Wszystko zależy od tego, jaka jest perspektywa kolejnych wydarzeń. Jedna historia kończy się, druga zaczyna. W marcu wypuścimy drugą płytę Jaaa! zatytułowaną "Bujillo". Z Mateuszem Franczakiem zrobiliśmy Giorgio Fazer, który jest około ambientową płytą o poetyckim zacięciu. Premiera była 1 grudnia i będziemy grać na pewno na wiosnę, może też latem. Opcji tak na dobrą sprawę jest dużo. Najbardziej cieszę się z tego, że się udało. To był trudny proces. M8N to najbardziej złożony projekt, jaki kiedykolwiek stworzyłem. Przewinęło się przez niego mnóstwo wspaniałych osób. Muszę wspomnieć o Ani Kameckiej, która tworzyła kolaże do każdego utworu, o Grzegorzu Mańko, który zmiksował tę muzykę z wielką zajawką. Kiedy patrzę na listę osób pojawiających się na "ULSSS", jestem dumny, że udało się to spiąć. I fajnie, że to już koniec. Kotlet odgrzewany po raz kolejny mógłby jeszcze przez chwilę smakować, ale później zupełnie straciłby smak.

 

Będzie ciąg dalszy? Myślisz o kolejnym albumie M8N?

Myślę, że tak. Już zbieram materiał, nie wiem jeszcze, co z nim zrobię, ale chciałbym, żeby M8N istniało dalej.

Ilustracja: pustynia, dwie ręce sięgające po ludzi.

Nie musiałeś w przypadku tego przedsięwzięcia iść na żadne kompromisy, a mimo tego jazzu nie ma. Czy to oznacza, że twój związek z tym gatunkiem definitywnie został zakończony?

Zdecydowanie oddalam się od tego. Chwilowo skończył się dla mnie etap instrumentalnego grania. Przez ostatnie lata skupiałem się głównie na muzyce komputerowej w rozumieniu elektroakustycznym, ale z wykorzystaniem głównie komputera.

 

A nie jesteś trochę rozczarowany, że Jaaa! nie osiągnęło większego sukcesu? Ja jestem, bo mam wrażenie, że z tym repertuarem powinniście grać na największych muzycznych festiwalach w Europie.

Fajnie, że tak mówisz i faktycznie czujemy, że bylibyśmy w stanie to zrobić. Myślę, że nie zawiedlibyśmy oczekiwań organizatorów takich festiwali ani publiczności. Z jakiejś przyczyny - nie jestem powiedzieć dlaczego - nie udało się. To rzeczywiście jest rozczarowujące, bo chcielibyśmy, żeby wszystko pójdzie szybciej i otworzy nam więcej możliwości, że pozwoli skupić się na robieniu tylko tego, ale tak się nie stało i naprawdę nie wiem dlaczego.

 

Nie wiem, dlaczego niektóre rzeczy wypalają, a inne nie. Znam mnóstwo przykładów dobrej muzyki, która moim zdaniem ma potencjał światowy, a która nigdy tak daleko nie zaszła, ale im jestem starszy, tym jest mi to bardziej obojętne. Nawet to, że twojego kawałka słucha na przykład sto osób w skali całego świata. Zobaczymy też, jak to będzie przy drugiej płycie. Jest dużo bardziej dojrzała i o ile przy pierwszej można było przypisać jej pewne wyraźne skojarzenia w zakresie muzycznych inspiracji, to druga jest już dużo bardzie nasza. Wypracowaliśmy język, który nawet dla nas był zaskakujący, nie myśleliśmy, że aż tak wyraźnie uda się nam coś opowiedzieć. Zobaczymy, jaka będzie na to reakcja, chociaż Polska jest jaka jest i wszystko rozchodzi się o kontakty. Nie chodzi zresztą tylko o Polskę, bo to jest mały rynek, a my sufit już poczuliśmy i fajnie byłoby przebić się z tą muzyką dalej. To chyba też kwestia wieku.

 

Kiedyś kolega, jeden ze współorganizatorów festiwalu Audioriver, powiedział mi, że według niego jeżeli uda ci się wypracować pewne zasięgi muzyczne i rozpoznawalność do okolicy dwudziestego piątego roku życia, to jest szansa, że przeskoczysz do szerszego grona świadomości. Jeżeli to się nie stanie, to później jest już prawie niemożliwe, by zaistnieć szeroko, bo kiedy jesteś młodszy, żyjesz w zupełnie innym świecie, twoje wymagania wobec życia są dużo niższe. Czas, którym się wtedy dysponuje dużo łatwiej jest spożytkować na swoje pasje. Później jest już znacznie trudniej...

 

Bo dzieci, rodzina, praca...

Tak, dokładnie.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce