Pierwsze praca, czyli posada ghost writera w Los Angeles [ghost writer - osoba tworząca, redagująca lub korygująca dzieła, które ostatecznie, w formie opublikowanej, podpisane są imieniem i nazwiskiem zleceniodawcy]. W jaki sposób korespondowało to z pana wyobrażeniami o pracy po studiach na Berklee College? Nie przeszkadzała panu to, że mimo wytężonej pracy, pozostawał pan anonimowy?
Wiele osób patrzy na pracę ghost writera jak na coś negatywnego. Należy jednak pamiętać, że takie zajęcie nie jest niczym zaskakującym - ciężko znaleźć w Los Angeles kompozytora, który nie ma swoich ghost writerów. Na kompozytora przypada od jednego do nawet kilkudziesięciu ghost writerów w przypadku, gdy mamy do czynienia z bardzo zabieganym i popularnym twórcą. Mnie osobiście bardzo to zajęcie się podobało, zwłaszcza w pierwszej fazie - dopiero co ukończyłem studia i od pozycji asystenta szybko awansowałem, gdy odkryto, że umiem również pisać muzykę. Dla mnie była to wspaniała okazja, żeby nauczyć się komponować jeszcze lepiej, poznać tajniki pracy z obrazem w profesjonalnym środowisku i jednocześnie zarabiać pieniądze, pisząc muzykę do głównych amerykańskich stacji telewizyjnych, takich jak ABC, NBC, Spike TV, HBO, Discovery Channel, History Channel.
Pracę ghost writera postrzegam jako świetny pas startowy; nie należy natomiast jednej rzeczy robić zbyt długo, i z czasem warto zmienić nieco kierunek, by się nie zanudzić. Największe problemy przy zmianie pracy spowodowane były jednak nie przez brak możliwości, tylko przez ograniczenia wizowe, z jakimi boryka się większość imigrantów w Stanach Zjednoczonych. Natomiast wieloletnia praca jako ghost writer pozwoliła mi na wybudowanie własnego studia, utrzymywanie się z tantiemów i jednoczesne rozwijanie własnej kariery, pracę nad własnymi projektami pod własnym imieniem i nazwiskiem. Przejście od ghost writingu do własnej działalności trwało kilka lat, ale jestem niezmiernie wdzięczny za to doświadczenie.
Wieloletnia praca jako ghost writer pozwoliła mi na wybudowanie własnego studia, utrzymywanie się z tantiemów i jednoczesne rozwijanie własnej kariery, pracę nad własnymi projektami pod własnym imieniem i nazwiskiem.
Nie należy więc traktować ghost writingu jako ślepą uliczkę, która może kompozytora za bardzo wciągnąć i sprawić, że na tym on poprzestanie, zamiast szukać dalszych możliwości rozwoju?
Wydaje mi się, że zależy to od jednostki. Są ludzie, którym to zupełnie wystarcza, bo praca ghost writera zapewnia stabilne i wygodne życie - nie trzeba latać uporczywie za pracą, zapewnione są stałe zlecenia i stały dochód bez większego wysiłku (poza tym, którym jest oczywiście kompozycja muzyki). Natomiast w moim przypadku - człowieka, którego ambicje pokierowały od Zalesia Górnego do Los Angeles - to jednak nie było wystarczające na dłuższą metę. Coś w środku mnie zaczęło się gotować, domagać się zmiany i rozpoczęcia pracy na własny rachunek. Mniej więcej w 2011 roku ostatecznie rozstałem się z zajęciem ghost writera.
Po pracy ghost writera skupił się pan na komponowaniu muzyki między innymi do produkcji filmowych i telewizyjnych, jak i tworzeniu soundtracków do gier komputerowych. Czy da się w jakiś sposób zmierzyć, które z tych zadań jest bardziej wymagające i złożone?
Nie powiedziałbym, że można to w ten sposób porównać i ocenić. Praca dla każdego z tych mediów ma zarówno swoje udogodnienia, jak i wymagania, którym trzeba sprostać. Jeśli chodzi o kompozycję do gier, wydaje mi się, że zapewnia ona większą wolność. Zawsze powtarzam, że moim głównym celem przy takiej produkcji jest to, gdzie usadowię gracza, jakie emocje w nim wywołam, w jakie stany uczuciowe go wprawię. Tworzenie tej oprawy uważam za bardzo przyjemne; dodatkowo mam w tym dużą swobodę i możliwości wyboru emocji, jakimi mogę się posłużyć. Trudność z kolei jest taka, że ta muzyka musi być interaktywna, musi oddziaływać między intencjami kompozytora a silnikiem gry; trzeba ją odpowiednio złożyć, by mogła się poddać wzajemnym oddziaływaniom i natychmiastowym wyborom gracza. Musi się należycie zmieniać zależnie od tego, na co zdecydował się gracz lub co dzieje się z postacią. To jest właśnie główne wyzwanie w komponowaniu muzyki do gier.
Muzyka filmowa jest natomiast pozbawiona tej interaktywności; pod tym względem może ona się wydawać łatwiejsza do stworzenia, ale jednocześnie nie ma aż takiej wolności i swobody, jaką daje komponowanie muzyki do gry. W filmie opowiadamy muzyką niemą historię i musimy nią zapewnić podróż emocjonalną dla widza. Trudność w komponowaniu do filmu polega na tym, że muzyka musi być skomponowana w zgodzie z szeregiem konkretnych wytycznych, ale jednocześnie jest to dla kompozytora bardzo mobilizujące.
Ogólnie rzecz biorąc, nie da się zmierzyć, co wymaga więcej zdolności i które z tych zadań jest bardziej skomplikowane. Każdy z tych projektów musi być dobrze wyprodukowany, a skomponowana muzyka musi pasować do wszystkich aspektów serialu, filmu czy gry.
Czy wspomniane wcześniej specyficzne wymagania, ograniczenia w wolności i swobodnej improwizacji przy komponowaniu muzyki kiedykolwiek spowodowały w pracy spięcia między panem a sztabem ludzi, z którym współpracował pan przy projekcie?
Na pewno nie można być człowiekiem konfliktowym w takiej pracy. Nie wiem, w jakim stopniu wpłynął na to fakt, że profesjonalnego doświadczenia nabierałem właśnie w Stanach Zjednoczonych. Słyszałem, że w Europie dochodzi czasem do konfrontacji między kompozytorami a producentami/reżyserami wywołanych przez silne ego muzyków czy wizję, od której nie chcą odstąpić. Ameryka uczy natomiast posłuszeństwa i pokory wobec projektu i jego twórców. Ja osobiście nie mam z tym żadnego problemu. Uważam, że dobrze pewne aspekty pracy przedyskutować; jako kompozytor służę radą, gdy producent chce mnie zapytać o moją wizję lub zdanie na dany temat; i dobrze się dzieje, jeśli to, co powiem, jest brane pod uwagę lub chociaż rozważone. Decyzja końcowa należy jednak w zupełności do producenta.
Ma pan za sobą pracę nad muzyką do kilku gier komputerowych; w życiu prywatnym jest pan fanem takiej rozrywki, czy jednak kontakt z takim projektem kończy się na komponowaniu do niego oprawy dźwiękowej?
Bardzo chętnie grywam; mam w ciągu dnia wydzielony czas, który poświęcam albo serialom, albo grom komputerowym. Z braku czasu nie mogę, niestety, zajmować się tymi dwoma rzeczami jednocześnie, ale bardzo lubię przeznaczyć wolne chwile na taką rozrywkę.